10.30.2014

Epilog

Przeczytaj notkę pod rozdziałem!

Patrzę w lustro i nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Nigdy nie pomyślałabym, że kiedykolwiek będę wyglądała tak, jak teraz.
      Mam na sobie kremową sukienkę do kolan z brązowym paskiem. Moje włosy spięte są z tyłu. To nie jest ślub kościelny, więc biała suknia nie jest obowiązkowa. Jako nastolatka z pewnością marzyłam o białym welonie ciągnącym się po ziemi, o podchodzeniu do ołtarza wraz z moim ojcem... Ale jako dorosła osoba marzę jedynie o Leonie. I nie liczy się dla mnie to, że ma dziecko lub to, że jest po rozwodzie. Liczy się dla mnie tylko i wyłącznie to, że mnie kocha.
      W odbiciu widzę Jennifer - moją świadkową. Widząc jej promienny uśmiech, również się uśmiecham.
      - Kto by pomyślał - wzdycha. - Zawsze myślałam, że będziesz starą panną z kotami.
      Obie się śmiejemy.
      - Ktoś chce z tobą porozmawiać - oznajmia, a ja patrzę na nią pytająco. - Fran.
      Kiwam głową na znak, żeby ją wpuściła. Wychodzi z pomieszczenia i po chwili pojawia się w nim Francesca. Nie byłam do końca za tym, żeby ją zapraszać, ale Leon chciał mieć na ślubie swojego syna. Poza tym utrzymuje przyjazne związki ze swoją byłą żoną.
      Jej włosy są teraz ścięte na boba. Grzywka zaś jest przypięta wsuwkami. Ma turkusową sukienkę, dłuższą z tyłu i ze złotym paskiem w talii. Na jej nogach widnieją białe sandały na obcasie. Jak zwykle wygląda pięknie. Niepewnym krokiem podchodzi do mnie.
      - Pomyślałam, że muszę z tobą porozmawiać jeszcze przed ślubem - oznajmia, a ja zastanawiam się, o czym. Odkąd mój romans z jej byłym mężem się wydał, miała do mnie żal i wcale się nie dziwię. Przez ten czas zamieniłyśmy ze sobą zaledwie kilka słów i to bardzo oficjalnych. Typu "Leon kazał przekazać, że będzie po Davida o 15".
      Moją głowę zaczęły zaprzątać obawy sprzed tygodnia. Dokładnie tydzień przed ślubem postanowiłam porozmyślać o synu Leona. Zastanawiałam się czy aby na pewno robimy dobrze. Dopiero rozmowa z szatynem mnie uspokoiła. Co jeśli Francesca chce właśnie o tym porozmawiać?
       - Kiedyś... chciałam się z tobą zaprzyjaźnić - zaczyna. - Pragnęłam mieć tutaj chociaż jedną przyjaciółkę, a ty okazałaś się być naprawdę miła, pomocna i potrafiłaś mnie wysłuchać. Pocieszałaś mnie mimo, że od samego początku byłam dla ciebie problemem. Gdyby nie ja... ten ślub odbyłby się o wiele szybciej. - Przerywa i wzdycha głośno. - Potem dowiedziałam się, kto jest kochanką Leona i wszystko runęło. I tak naprawdę nie mogę cię o to winić, a cały czas to robiłam. Miałam żal do ciebie, podczas gdy Leona traktowałam wciąż tak samo. I za to chcę cię przeprosić. Wiem, jak to jest się zakochać i nie mogę uwierzyć w to, że okazałam się aż tak głupia.
      - Nie powinnam się w to pakować - przerywam jej - wiedząc, że Leon ma żonę.
      - Ale za nami jest już moje małżeństwo z Leonem, nasz rozwód i wszelkie inne komplikacje. Co ty na to więc, żebyśmy zaczęły od nowa? Gdy poślubisz Leona automatycznie staniesz się drugą matką dla mojego syna. Nie chcę, żeby za parę lat nie lubił cię tylko dlatego, że nam się nie układa. Wiem, że będziesz dla niego idealna.
      Z trudem powstrzymuję łzy. Nigdy nie myślałam o tym, że gdy poślubię Leona stanę się również ciocią lub - jak to ujęła Francesca - drugą matką dla jej syna. Ale nawet gdybym tak o tym pomyślała, nie spodziewałabym się od Włoszki takich słów.
      Nie wiedząc, co odpowiedzieć, podchodzę do niej i przytulam. Bez wahania oddaje uścisk.


* * *


Jak myślisz, co będzie za parę lat? - pyta Francesca.
     Siedzimy na tarasie za moim i Leona domem i obserwujemy jak szatyn bawi się z 2-roczną Natalią i 8-letnim Davidem. Mimo różnicy wieku, nasza córka nie widzi świata poza swoim przyrodnim bratem. Wciąż za nim biega, a on uwielbia się z nią bawić. To cudowny widok widząc ich trójkę.
     David razem z Leonem gra w piłkę nożną. Natalia również próbuje pomóc swojemu bratu, ale kończy się tym, że Verdas wciąż podbiega do niej i pomaga jej chociażby kopnąć piłkę. Radość w jej oczach, gdy Leon jej gratuluje jest niedopisania. 
      - Co masz na myśli?
     - No wiesz, kiedy David będzie nastolatkiem. Będzie się uganiał za dziewczynami, a Natalia nadal będzie dzieckiem, które go ubóstwia.
      Na samą myśl o tym wzdycham.
      - Mam nadzieję, że to nie nastąpi szybko.
      Obie śmiejemy się, gdy po odwróceniu wzroku spostrzegamy, że Leon leży na trawie, a nasze uciechy na nim siedzą.


* * *

I mamy epilog :)
Zacznijmy od tego, że dodałam go szybciej (miało być 45 komentarzy) niż miałam. Zrobiłam to, bo chciałam po prostu szybciej skończyć to opowiadanie i mieć już z głowy wpilog, który jest już napisany od kilku tygodni :D Komentarzy ogólnie jest dużo mniej, ale mam nadzieję, że to przez opowiadanie, a nie mój styl pisania czy coś w tym stylu. Długo zastanawiałam się nad tym, żeby zakończyć to w smutny sposób. Miałam w planach zabić Vilu i napisać o Leonie wychowującym wraz z Francescą swojego syna i córkę Violki :D MUHAHAHAHAHA. Ale nie zrobiłam tego, jestem zbyt dobra :(
Co do nowego opowiadania:
a) nie wiem, o czym będzie. Znowu mam nowe pomysły, staram się wszystko dokładnie przemyśleć, żeby napisać to jak najciekawiej i, żeby po prostu nie zrezygnować po 5 rozdziale :)
b) aktualnie - tak jak pisałam wcześniej - robię sobie krótką przerwę. Będzie ona trwała coś około 2 tygodni, może troszkę dłużej. Jak już będę pewna mojego powrotu, to po prostu napiszę notkę albo dodam 1 rozdział czy tam prolog :) Mam teraz szkołę, co wiąże się z masą nauki, brakiem czasu itd. A nie wiem jeszcze, który mój pomysł wykorzystać.
c) być może pojawię się z kilkoma 1 rozdziałami i znowu będzie głosowanie ;-; Mam jednak nadzieję, że uda mi się samej zadecydować, o czym chce pisać, a jeśli nie to ktoś prywatnie mi pomoże.
Tak btw wczoraj umarłam, więc miejcie świadomość, że tą notkę napisał trup :)
No... to w sumie tyle. Mam nadzieję, że nowe opowiadanie spodoba Wam się bardziej, że nikt sobie teraz ode mnie nie odejdzie (to by było chamskie, jeśli tak się stanie, trup wpadnie w depresję :( Nie, wcale nie gram nikomu na emocjach!) i jak przyjdę z nowym opowiadaniem będzie tych czytelników tyle samo, a nawet więcej.

Do... kiedyś :D :*

10.24.2014

Rozdział 29: Kolejna osoba potrzebująca miłości

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM, DZIĘKUJĘ.

Nie powiedziałeś jej - mówię, gdy słyszę, że wchodzi do domu.
     Zanim mi odpowiada, zdejmuje kurtkę i wchodzi do salonu. Siada obok mnie na kanapie i chce położyć rękę na mojej nodze. Odsuwam się jednak i podkulam nogi. Patrzę na niego, oczekując, aż coś powie. Wzdycha głośno.
     - Nie chciałem mieszać cię w sprawy z moją żoną.
     - Nie uważasz, że trochę na to za późno? - pytam.
     Wstaję. Jestem na niego zła. Wyszłam na idiotkę. Skoro nic jej o mnie nie powiedział, mógł mnie chociaż o tym poinformować. Myślałam, że Fran o wszystkim wie, a tymczasem nie wiedziała o niczym.
     Chcę opuścić pomieszczenie, ale Leon łapie mnie za rękę i ciągnie tak, że ląduję na jego kolanach. Próbuję wstać, ale za mocno mnie trzyma. Patrzę na niego zdenerwowana.
     - Co jej powiedziałeś?
     - Że mam kogoś innego - odpowiada, patrząc mi w oczy. - Nie mówiłem, kto, bo nie chciałem cię w to mieszać. Nie wiedziałem, że cię zaczepi. Nie miałem pojęcia o tym, że w ogóle wie o tobie coś więcej niż to, że jesteś pracownicą ojca.
      - A teraz? Wie?
      - Tak.


* * *


     Kilka miesięcy później...

     Wyjechałam o wiele za wcześnie. Od prawie godziny siedzę w samochodzie, słucham radia i zastanawiam się, kiedy wyjdzie. Wiem, że nie powinno mnie tu jeszcze być, ale ten stres nie dawał mi spokoju. Już kilka minut po wyjściu Leona, nie miałam w co włożyć ręce ani nie potrafiłam się na niczym skupić. Wsiadłam więc do samochodu i przyjechałam.
     Kiedy w końcu go widzę, opuszczam pojazd. Pragnę do niego podbiec i zapytać, czy to w końcu koniec, ale idzie on z Francescą. Włoszka odkąd dowiedziała się, kto jest był kochanką Verdasa, unika mnie. Rozumiem, że mnie nienawidzi, ale nie tylko ja zawiniłam. Niezwykle dziwnie czuję się, gdy przychodzi do również mojego domu i traktuje mnie jak powietrze. Podczas, gdy z Leonem gada, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi na świecie.
      Stoję przed samochodem i czekam, aż skończą. Chwilę rozmawiają, po czym Leon całuje ją w policzek i odchodzi. Na mój widok uśmiecha się i przyspiesza kroku. Po jego minie mam nadzieję, że wszystko poszło zgodnie z planem.
     - I? - pytam, gdy jest już wystarczająco blisko. - Jak poszło?
     W odpowiedzi, podchodzi do mnie i mocno przytula, obkręcając jednocześnie.
     - Od dzisiaj nie jestem żonaty - oznajmia, po postawieniu mnie. Z powrotem rzucam mu się na szyję i całuję namiętnie.
     Od teraz Leona i Francescę nie łączy już nic oprócz dziecka. Wiem, że to nadal jest jakaś przeszkoda, ale poza tym nie ma nic. Jesteśmy tylko i wyłącznie my.
     Kiedy odrywamy się od siebie, Leon wyciąga rękę. Wzdycham.
     - Dlaczego nigdy ja nie mogę prowadzić? - pytam z pretensjami i podaję mu kluczyki.
     Otwiera mi drzwi od strony pasażera, a kiedy wsiadam, zamykam je. Obchodzi samochód i siada na miejscu kierowcy. Odpala silnik i dopiero mi odpowiada:
      - Bo jeden wypadek samochodowy w życiu mi wystarczy.


* * *


      - Czemu nigdy nie mówiłeś, że tak świetnie gotujesz? - pytam, jedząc kolację, przygotowaną przez Leona. Czuję, że codziennie poznaję jego nowe cechy, zdolności. Wspólne mieszkanie niewiarygodnie mi to ułatwia. Tym bardziej, że od dziś Leon nie jest już żonaty. - Wykorzystałabym to na swoją korzyść.
     - Właśnie dlatego ci tego nie mówiłem.
     W odpowiedzi śmieję się. Kocham swobodę, jaką przy nim czuję. Wcześniej czułam się tak tylko przy Jennifer; tylko jej mogłam zaufać. Wiedziała o mojej przeszłości i mnie wspierała. Teraz nie jest to tylko Jennifer, ale również Leon.
     Po zjedzeniu posiłku, siadamy razem na kanapie i oglądamy jakiś nudny film. Kocham chwilę, w których Leon nie pracuje. Odkąd jesteśmy razem, nie jestem zatrudniona w firmie Verdasa. Niezbyt mnie lubi i nie spodobał mu się fakt, że Leon zostawił dla mnie żonę w ciąży. Wciąż szukam pracy, ale nie jest to takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Póki co jestem na utrzymaniu Verdasa i nawet nie staram się udawać, że mi to nie przeszkadza.
     W pewnym momencie słyszę dźwięk oznaczający, że woda na moją herbatę już się zagotowała. Wstaję i wyłączam gaz. Następnie otwieram szafkę w poszukiwaniu jakiegoś kubka. W końcu biorę jeden i kładę go na blacie. W momencie, gdy wkładam do niego torebkę herbaty, dostrzegam małe czerwone pudełeczko. Wyjmuję je ostrożnie i oglądam. Patrzę na szatyna, który siedzi odwrócony do mnie plecami.
     - Leon? - zaczynam niepewnie.
     - Tak? - pyta, po czym odwraca się w moją stronę. Kiedy pokazuje mu czerwone pudełeczko, gwałtownie wstaje i zanim zdążę się obejrzeć stoi obok mnie. - N-n-nie miałaś tego znaleźć...
     Przyglądam się jego twarzy i nagle dociera do mnie, co jest w pudełku. Kiedy wzdycha głośno, ja otwieram je już i moim oczom ukazuje się pierścionek zaręczynowy. Podnoszę wzrok ponownie na Leona i kiwam głową.


* * *


     W środku nocy budzi mnie dźwięk telefonu Leona. Podnoszę głowę z nagiego torsu szatyna i patrzę na elektroniczny zegarek, stojący na nocnym stoliku. Widnieje na nim godzina 3:00. Kiedy dźwięk nie ustaje, lekko szturcham Verdasa. Po dłuższej chwili się budzi i patrzy na mnie zdezorientowany.
     - Telefon.
     Wstaję i sięga po swoją komórkę, po czym ją odbiera.
     - Halo?... Co?!... Teraz?!... Poczekaj tam, już jadę...
     Po rozłączeniu się, wstaje szybko i ubiera byle jaki dres.
     - Francesca rodzi.


* * *

I oto 29! Wiem - słaby ;D Jeszcze jeden rozdział i epilog. Chyba, że od razu epilog, bo zastanawiam się, czy nie wstawić od razu epilogu. Uznałam po prostu, że rozdział 30 jest niepotrzebny :)
I tutaj pojawia się pytanie: co po epilogu? Szczerze Wam powiem, że nie wiem. Kiedy myślę o nowym opowiadaniu:
a) w 1 pomyśle po napisaniu 1 rozdziału, stwierdziłam, że to jest zwykłe opowiadanie o nie dorosłej Leonetcie. Nie wiem, nie lubię pisac o ich życiu szkolnym, a Wy zauważyłam, że nie przepadacie też za czytaniem tego.
b) w 2 pomyśle mam plan na początek i akcje sprzed i po prologu (ogarniacie? XD) ale na środek... kiepsko. Mam jednak pewność, że będzie lepiej niż w 1.
c) 3 pomysł jakoś tak wyeliminowaliście głosami w ankiecie, więc nawet się nad nim zbytnio nie zastanawiałam.
Myślę, że po epilogu zrobię sobie po prostu króciutką przerwę (2-4 tygodnie) i coś wymyślę, napiszę na zapas itd. A tymczasem macie jeszcze czas, żeby głosować w ankiecie i mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał :)

45 komentarzy = Epilog/Rozdział 30

10.14.2014

Kurde, ludzie!

Piękny tytuł, wiem :D

Przychodzę po raz kolejny w tym okropnym dniu, żeby Wam coś ZNOWU wyjaśnić. Ludzie, rozumiecie co to znaczy "Nie zaliczam spamu" albo "Spam będę usuwać". No kurcze powinno być kilkanaście komentarzy, a tymczasem jest 30. Nie piszę, że dodam następny rozdział jak będzie tyle i tyle komentarzy po to, żeby się tym potem chwalić, tylko po to, żeby zobaczyć czy ktoś to w ogóle czyta! Serio, teraz zamiast pisać ten cholerny rozdział, spędzam wieczór na usuwaniu tego.
I na przyszłość: jeśli zobaczę co najmniej 3 komentarze ( nie mówię oczywiście o komentarzach typu: opinia o rozdziale, a potem poprawienie się czy coś ) od anonimów, dodane minuta po minucie albo w tym samym czasie to po prostu będę je usuwać! No sorry, po coś ta liczba komentarzy jest, a taki spam to ja sama mogę sobie zrobić. Mogę dodać od razu 40 komentarzy, a potem się tą liczbą chwalić.

Tyle. 

Rozdział 28: Złamane serce

40 komentarzy = Rozdział 29

Kiedy budzę się, od razu przekręcam się, żeby mieć idealny widok na Leona. Nadal śpi. Jego włosy są rozczochrane, jedną rękę trzyma pod głową, a druga przez całą noc spoczywała na mojej nodze.
     Po chwili przyglądania się, podpieram się na jednym łokciu. Dzięki temu, iż Leon jest przykryty tylko od pasa w dół, mam idealny widok na jego tors. Kiedy go tak obserwuje, nie mogę uwierzyć w to, co działo się przez te wszystkie tygodnie odkąd pracuję w firmie Verdasa. Zdążyłam przespać się ze swoim szefem, rozbić mu rodzinę i w dodatku zamieszkać z nim. To dość dużo.
     Po kilku minutach, ubieram koszulkę Leona, i już chcę wyjść z pokoju, gdy widzę, iż szatyn się rusza. Otwiera oczy i na mój widok się uśmiecha.
     - Już uciekasz? - pyta ziewając.
     Podchodzę bliżej i chcę usiąść z boku łóżka, jednak Leon mi na to nie pozwala. Łapie mnie za rękę i ciągnie tak, abym wylądowała na nim. W końcowym efekcie siedzę na nim okrakiem, uważając, żeby nie zrobić niczego, co by go zabolało. On zaś podnosi się do pozycji siedzącej.
     - Cześć - mówi uśmiechnięty, a ja w odpowiedzi składam na jego ustach pocałunek. Kładzie ręce na moich biodrach, a ja swoje na jego twarzy. Pocałunek trwa, aż w końcu się odrywam.
     - Hej - odpowiadam z równie szerokim uśmiechem. Nigdy nie myślałam, że taki poranek może mnie tak bardzo uszczęśliwić. Do tej pory mnie i Leona pod tym względem łączył tylko sex. Nigdy nie zostawał na noc. Nawet jeśli przychodził wieczorem, budziłam się bez Verdasa obok. To przyjemna zmiana.
     Mam jednak świadomość, że rozstanie Leona i Francesci nie przyniesie same dobre skutki, a wręcz przeciwnie - niedługo przekonam się na własnej skórze, że jest masa złych. Już teraz jestem w stanie je wyliczyć. Ale wiem, że to jest cena taki poranków.


* * *


     Gdy jestem już ubrana, a Leon bierze prysznic, zajmuję się zrobieniem nam kawy. Mam przy tym mnóstwo czasu na rozmyślania i nie jestem do końca pewna, czy to dobrze. Zastanawiam się, co będzie z moją pracą. Skoro ojciec Leona na wiadomość o naszym romansie, wysłał swojego syna za granicę, co teraz zrobi? Nie od dziś wiadomo, że za mną nie przepada. Nie może się już pozbyć szatyna, więc zapewne mnie zwolni. Kto chciałby mieć w swojej firmie pracownicę, która rozbiła małżeństwo jego syna?
      Nagle czuję czyjeś ręce na talii. Zanim zdążę pomyśleć, panikuję. Upuszczam kubek kawy i odwracam się przerażona. Za swoimi plecami widzę jednak zdziwionego Leona. Patrzy na mnie jakbym zrobiła coś, czego w życiu się nie spodziewał. Przy odwracaniu się, przez przypadek przewróciłam jego kulę, którą najwyraźniej o siebie podparł.
      - P-p-przepraszam - wyduszam z siebie zachrypniętym głosem. Patrzę na Leona przerażona, jakbym bała się, że zrobi mi krzywdę, a dobrze wiem, iż tak na pewno nie będzie. Nie potrafię jednak nad tym zapanować. - J-j-ja...
      - Nic ci się nie stało? - pyta, zanim dokończę. - Poparzyłaś się? - Łapie mnie za rękę i ogląda, w celu zobaczenia, czy czegoś sobie nie zrobiłam. Niczego nie znajduje, więc tylko podnosi moją dłoń i lekko ją całuje. Zaraz potem schyla się po kule i patrzy mi w oczy. - Ej, co jest? Nie chciałem cię przestraszyć.
      - N-n-nie, myślałam, że to ktoś inny.
      - Kto? - pyta z lekka rozbawiony. Zapewne, gdybym była na jego miejscu również chciałoby mi się śmiać. Jesteśmy tutaj sami, więc kogo innego miałabym się spodziewać, jak nie Verdasa? Odpowiedź jest prosta: Bena. Boję się go nawet, jak jestem sama. Boję się go w firmie, domu i na spacerze. Gdzie się nie pojawię.
     - Przepraszam - mówię cicho i chcę jak najszybciej odejść, ale szatyn łapie mnie w talii i przyciąga do siebie. Następnie obraca w swoją stronę i patrzy mi w oczy. - Co jest?


* * *


     - Po rozwodzie, ojciec znalazł sobie nową dziewczynę, matkę Jennifer, a matka nowego męża - mówię, gdy siedzimy na kanapie. Właściwie to Leon siedzi, a ja leżę z głową na jego kolanach i patrzę w sufit. Mówiąc to, nie jestem w stanie spojrzeć na niego. Boję się, że gdy usłyszy wszystko nie będzie chciał mnie znać. - Ben od początku nie przypadł mi do gustu. Traktował mnie jak problem. Kiedy raz podniósł na mnie rękę, matka nie zareagowała. - Przerywam i wzdycham głośno. - Stwierdził więc, że może pozwolić sobie na dużo więcej.
     Zamykam oczy. Chcę przerwać. Ale wiem, że skoro zaczęłam, muszę skończyć zanim stchórzę i nigdy mu nie powiem. Jeśli chcę z nim zbudować przyszłość, musi wiedzieć.
      - Kiedy wyjechała, zostawiła mnie z nim na parę dni. Wtedy on... on... po raz pierwszy...
      Mimo, że tego nie powiedziałam, Leon wiedział, co mam na myśli. Wnioskuję to po tym, że jego ręka się zatrzymuje. Nie głaszcze mnie tylko spoczywa w jednym miejscu. Delikatnie się podnoszę i siadam odwrócona do niego plecami. Nie chcę zobaczyć wyrazu jego twarzy. Podkulam do siebie nogi i chowam twarz w dłoniach.
     - Twoja matka o tym wiedziała? - pyta po dłuższym czasie.
     - Po którymś razie jej powiedziałam, ale nic z tym nie robiła.
     - A ojciec? - To pytanie wysuwa się automatycznie, zaraz po mojej odpowiedzi.
     - Po dłuższym czasie mu powiedziałam. Poszedł do matki, żeby spakować moje rzeczy i zabrać do siebie. Ale ona wmówiła mu, że to przez moje kontakty z Benem. Powiedziała, że go po prostu nie lubię i wciąż oskarżam o jakieś nienormalne rzeczy, które w rzeczywistości nie miały miejsca. Uwierzył jej, bo znał Bena. Przy ojcu zawsze zachowywał się inaczej i to na niego podziałało.
     Szatyn przez kilka minut nie odpowiada. Domyślam się, że analizuje wszystko w swojej głowie. Po jakimś czasie jednak przytula mnie do siebie, a ja - mimo zdziwienia - bez wahania oddaję uścisk.


* * *


     Pod wieczór idziemy na spacer. Całą niedzielę wykorzystaliśmy na siedzeniu w domu i robieniu niezbyt ciekawych rzeczy, ale razem. Dzięki temu nawet najnudniejsze czynności wydawały się ekscytujące. 
     Kiedy opuszczamy mieszkanie, mam świadomość, że pierwszy raz wychodzę z Leonem jako kimś bliższym niż tylko syn mojego szefa. Mogę go złapać za rękę, swobodnie się do niego przytulić lub pocałować, i nie martwić się później o to, czy ktoś nas widział. Wykorzystuję to więc i już przy samym wyjściu z budynku, łapię go za rękę i splatam nasze palce razem. W odpowiedzi całuje mnie w policzek i idziemy przed siebie.
     Nasz spacer trwa o wiele dłużej niż bym się spodziewała. Nie narzekam mimo to. Spodobało mi się wychodzenie z Leonem i już wiem, że będę chciała robić to częściej.
     Zanim wchodzimy z powrotem do kamienicy, Leon przypomina sobie, że zostawił coś w samochodzie. Odchodzi więc na chwilę, a ja czekam przed budynkiem. W pewnym momencie spostrzegam po drugiej stronie ulicy Francescę. Rozmawia z kimś przez telefon i z początku mnie nie zauważa. Rozglądam się za Leonem, przypominając sobie, iż to on ma klucze. Kiedy go jednak nie widzę, odwracam się od Włoszki, żeby mnie nie spostrzegła. Stoję tak dłuższą chwilę. Następnie odwracam się i wpadam prosto na Fran. Cholera, myślę i patrzę na kobietę. Nie wiem, jak zareaguje; uda, że mnie nie zna, nakrzyczy na mnie, a może rozpłacze się, mówiąc jak to zniszczyłam jej szczęśliwe i poukładane życie.
     - Violetta? - odzywa się jako pierwsza. - Co tu robisz?
     - Em... Um... Mieszkam? - Mówiąc to staram się nie patrzeć jej w oczy. Dobrze wiem, co ujrzę w oczach kobiety w ciąży, która właśnie straciła męża i rozmawia z jego kochanką. - Fran, ja... Naprawdę mi przykro...
     - Więc już słyszałaś? - pyta. Podnoszę wzrok i widzę, że z trudem powstrzymuje łzy. - Cała firma już wie?
     Patrzę na nią zdziwiona. Cała firma? Francesca nie wie o mnie i Leonie. Nie powiedział jej. Nadal ma mnie za kobietę, która pocieszała ją w trudnych chwilach, gdy tak naprawdę jestem dziwką, która ukradła jej męża. Nie potrafię z siebie nic wydusić. Wpatruję się w nią do momentu, w którym podchodzi do nas Leon.
     - Fran, co tu robisz? - pyta zdziwiony.
     Zanim zdąży coś odpowiedzieć, zrozumieć, co jest grane - odchodzę.
 

* * *

I jest 28 :P Tak szybko ;O Miałam zamiar Was przetrzymać, ale stwierdziłam, że przetrzymam z 29 :D Szczerze mówiąc rozdział pisało mi się łatwo i nawet mi się podoba :> Leonetta była przez chwilę szczęśliwa, ale oczywiście musiałam to popsuć ;D Dziwi Was to jeszcze? Powinniście się przyzwyczaić :P
Zbliżamy się do końca (jeszcze 2 rozdziały i epilog ;O), więc niedługo usunę ankietę i zacznę brać się za nowe opowiadanie :)
Czekam na Wasze opinie :*

Nicole <3

10.11.2014

1 rok, 365 dni, 8 765,81277 godziny, 525 948,766 minuty

Hej wszystkim w ten wspaniały dzień :D Śliczna pogoda, c'nie? :DD

Dzisiaj, 11.10.2014, mija dokładnie mój rok pisania tutaj ;O Jezu, nadal nie wierzę, że tyle tutaj piszę, i w dodatku jeszcze ktoś mnie czyta :> Szczerze mówiąc nie myślałam, że tyle wytrzymam. Przy zakładaniu bloga byłam prawie pewna, że po miesiącu odejdę, liczba moich czytelników nie przekroczy 5, a pod rozdziałami czasami zdarzy się jeden komentarz.
A tymczasem osiągnęłam naprawdę wielki  - jak dla mnie - sukces! Blog istnieje 12 miesięcy, ma prawie 330 tysięcy wyświetleń, 132 obserwatorów, miałam okazję poznać wspaniałych ludzi, napisałam prawie 3 opowiadania, pod którymi jest mnóstwo wspaniałych komentarzy! <3

Dziękuję tym, którzy wytrzymują ze mną od długiego czasu, a także tym, którzy są tutaj od wczoraj! :* Mogłabym wymieniać i wymieniać wszystkich, którzy choć raz udzielili się w komentarzu, ale z pewnością bym kogoś pominęła, więc, żeby nikogo nie urazić: DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM! Tym, którzy weszli tu raz i już nie wrócili, tym którzy przeczytali jeden rozdział i stwierdzili, że to beznadzieja, tym którzy zawzięcie komentują każdy rozdział i notkę, która się pojawi, a także tym, którzy czytają, ale nie komentują. WSZYSTKIM BEZ WYJĄTKU! <333

Aż mi głupio przyznać, że nic nie napisałam na tą okazję :p Miałam zamiar napisać jakiegoś OS'a, ale nie miałam ani grama weny. Chciałam opublikować jakiś 1 rozdział nowego opowiadania, ale zupełnie nie wiedziałam, który. Wyniki w ankiecie zmieniają się w błyskawicznym tempie, a mi aż szkoda przerywać. Póki co przewaga to 7% i naprawdę nawet nie wiem, za co się zabrać xD
Myślałam również może o jakimś konkursie, ale to odpada i wszyscy dobrze wiemy, dlaczego XD. Niestety wszystkie pomysły na chęciach się skończyły.
Do ostatniej chwili myślałam również, żeby opublikować epilog (tak przedpremierowo ^^), ale zdecydowanie za dużo zdradza. Mam zamiar do ostatniej chwili trzymać Was w niepewności, czy historia skończy się dobrze, czy źle :P

Miałam także pomysł, żeby założyć konferencję na GG w ten jeden dzień, ale wtedy pokrzywdzeni byliby Ci, którzy GG nie mają :/ Tak więc pomysły się skończyły :D

Jeśli macie jakieś propozycję, możecie je podać, postaram się coś wykorzystać :D

A tymczasem po raz kolejny wszystkim dziękuję za to, że znosili zawieszenia, przerwy, zmienianie historii, beznadziejne rozdziały itd.  DZIĘKUJE <3

PS
Rozdział 27 pod spodem :P Zapraszam do komentowania :D


Rozdział 27: Każde kłamstwo w końcu wychodzi na jaw

     3 tygodnie później...

     Idę dzisiaj do pracy, myśląc o tym, jak teraz wygląda Leon. Kiedy widziałam go poprzednim razem, wyglądał jakby miał za chwilę zasnąć i już się nie obudzić. Dzisiaj po raz pierwszy przyjdzie do pracy, tutaj - w Buenos Aires. Verdas postanowił z powrotem go przenieść.
     Pierwsze, co robię to zostawiam swoją torebkę i idę do bufetu po kawę. Gdy wchodzę do odpowiedniego pomieszczenia, widzę Leona. Wykorzystuję to, że stoi tyłem i po cichu podchodzę. Zakrywam mu oczy. Szybko jednak mnie rozpoznaje. Zabiera moje ręce i je całuje, po czym odwraca się.
     - Witam kalekę - mówię z uśmiechem, na co szatyn śmieje się. Rozglądam się po pomieszczeniu i widzę, że zrobił sobie kawę. - Pomogę ci to zanieść.
     Podnosi pytająco brew, po czym odwraca się i kieruje wzrok na filiżankę.
     - Poradzę sobie.
     Nie słucham go jednak. Biorę filiżankę i wychodzę z pomieszczenia. Kieruję się w stronę jego gabinetu i słyszę, że on również. Kiedy wchodzę, stawiam kawę na biurku z ciemnego drewna i odwracam się do niego. Dochodzi z kulami do krzesła i siada na nim. Ja zaś zajmuję miejsce na biurku z jego strony. Uśmiechamy się do siebie.
     Po chwili kładzie ręce na moich biodrach i sprawia, że ląduję na jego kolanach. Zanim zdążam coś powiedzieć lub ruszyć się, składa na moich ustach namiętny pocałunek, którego nie jestem w stanie odrzucić. Kładę rękę na jego policzku, uważając, żeby nie położyć jej na jednej z licznych ran. Czuję jego dłoń na plecach i udzie. Jego dotyk to coś, za czym zdecydowanie tęskniłam.
     Po dłuższym pocałunku, odrywam się. Biorę jego dłoń z uda i kładę sobie na biodro.
     - Zerwałam z tobą - szepczę prosto w jego usta z lekkim uśmiechem. On jednak ignoruję moje słowa. Ponownie kładzie rękę na moje udo i mocno mnie całuje.
     - Nie obchodzi mnie to.


* * *


     Po paru godzinach, wychodzę ze swojego gabinetu w celu zrobienia sobie kolejnej kawy. Gdy wchodzę jednak do odpowiedniego pomieszczenia, przerywam rozmowę Leona i Lary. Na mój widok milkną i wymieniają spojrzenia. Staram się jednak ich zignorować. Podchodzę do blatu przy, którym robię sobie jak najszybciej kawę i chcę opuścić pomieszczenie.
     - Violetta - słyszę za sobą głos Leona, na którego dźwięk staję w miejscu i odwracam głowę. - Przyjdź do mnie za 5 minut.
     Przytakuję niepewnie głową i wychodzę. Kieruję się prosto do mojego gabinetu. Po wejściu kładę filiżankę na biurku i zajmuję miejsce na kręcącym się krześle. Powinnam wrócić do pracy, ale zupełnie nie mogę się skupić. Siedzę tak tylko i patrzę na zegarek; czekam, aż 5 minut, o których mówił szatyn minie.
     Zastanawiam się, dlaczego oboje tak dziwnie się zachowywali i zamilkli, gdy weszłam. O czym Leon chce ze mną rozmawiać? 


* * *


     Dokładnie po 5 minutach, zjawiam się w gabinecie młodszego Verdasa. Siadam koło niego na biurku, a on bez słowa wręcza mi dużą, szarą kopertę. Drżącymi rękami otwieram ją. Jestem niewiarygodnie ciekawa, co w niej jest i czy jest powodem zachowania Leona i Lary.
     - Dlatego ojciec zaproponował mi pracę w Madrycie - oznajmia Leon w chwili, w której sięgam ręką do koperty, żeby wyjąć jej zawartość. Z początku patrzę na niego zdziwiona, ale kiedy wyciągam zdjęcia, od razu wypadają mi z rąk.
     Na podłodze przede mną są przeróżne fotografie. Moje i Jennifer. Moje i Leona, kiedy całuje go w policzek lub usta. Są też zdjęcia tylko moje, kiedy na przykład rozmawiam z Diego. Albo kiedy Leon uderza go w twarz. I nagle wszystko do mnie dociera. To uczucie, że ktoś mnie śledzi, wcale nie było idiotyczne. Tak naprawdę cały czas łaził za mną jakiś detektyw ojca Leona. 
     Zakrywam dłońmi usta.
     - Skąd je masz? - pytam, po dłuższej chwili przyglądania się im. 
     - Lara widziała je już wcześniej. Dzisiaj wykradła je ojcu.
     Patrzę na niego przerażona. Teraz każdy może je zobaczyć. Cała firma, Francesca. To nie może być prawda. To jest nienormalne, że jego ojciec śledził mnie nawet, gdy jeszcze mnie i Verdasa nie łączyło nic poza pracą. Co on o mnie wie? Co jeśli dowiedział się o mojej matce, Benie? Przecież nie waha się powiedzieć o tym Leonowi.
     - Muszę się przewietrzyć - rzucam i szybko wstaję. Pędem wychodzę najpierw z jego gabinetu, a potem z całego biura. Wychodzę na parking i siadam na najbliższym murku. Podciągam nogi pod brodę i zaczynam płakać.
     Nie mam pojęcia, co teraz będzie. Nie wierzę, że byłam taka głupia, żeby się w to pakować. Jak mogłam tego nie przewidzieć?
     Po kilku minutach, podchodzi do mnie Leon i siada obok. Bez słowa mnie do siebie mocno przytula.


* * *


    Siedzę na mojej kanapie i wpatruję się w telewizor. Od prawie godziny oglądam jakiś durny film i zupełnie nie wiem, o co w nim chodzi. Gapię się tylko w ekran, ale nie słucham słów, nie zwracam uwagi na żadne zdarzenie. Do tej pory nie wiem, kto jest głównym bohaterem.
    W pewnym momencie słyszę dzwonek do drzwi. Podnoszę swoje zwłoki z kanapy i idę otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu za drzwiami stoi Leon. Ma na sobie bluzę i zwykle dżinsy. Przez ramię ma przewieszoną torbę.
    - Masz może wolną kanapę? - pyta, a ja zdziwiona podnoszę wzrok na jego twarz.
    Odszedł od Francesci... 


* * *

I oto ja, przychodzę do Was z beznadziejnym i krótkim rozdziałem. Na swoją obronę powiem, że pisało mi się strasznie ciężko i w końcowym efekcie pisałam go na siłę.
Dodałam zakładkę, w której możecie się reklamować i napisałam również w "Spisie treści", ile będzie rozdziałów oraz jakie są ich tytuły. 
 Czekam na Wasze opinie :*

10.03.2014

Oryginalny tytuł, którego nie jestem w stanie wymyślić :D

Hej, hej :D Po nadzwyczaj głupim tytule pewnie domyślacie się, że to notka informacyjna! Mam nadzieję, że przynajmniej 3/4 czytelników ją przeczyta :>

Bez owijania w bawełnę (owijania xDDD W BAWEŁNĘ XDDD)!
Po dodaniu prologów (tak, są już dwa ^^) parę osób pisało, że mam skończyć to opowiadanie i zacząć nowe z jednym z tych prologów. Okay, mogłabym to zrobić, ale:
a) były też osoby, które mówiły, że nie mam go od razu kończyć
b) jeszcze parę tygodni temu obiecałam Wam, że to będzie to jedno jedyne opowiadanie, które skończę

A więc zakładam ankietę, w której proszę o głosy i tak: jeżeli będzie więcej głosów za tym, żeby je skończyć, to ja napiszę epilog i koniec. Byłabym jednak bardziej przychylna, żebyście się jeszcze trochę pomęczyli i ja bym w miarę szybko napisała rozdział, w którym romans Leonetty się wydaje, może napisałabym poród dziecka Leoncesci (chociaż gdybyście nie chcieli to bym to po prostu odpuściła i w tym czasie mogłabym również zacząć pisać rozdziały na nowe opowiadanie :)

W weekend postaram się również dopisać chociaż jeden prolog i wtedy pojawi się ankieta, w której będziecie mogli zagłosować, który prolog ma być początkiem opowiadania. Wtedy pojawi się pewnie kolejna bezsensowna notka, ale trudno xD

Napisałam oba prologi tak, żeby najpierw pisać akcję przed, potem wcisnąć w któryś tam rozdział ten fragment z prologiem i pisać dalej. Tak dla tych, którzy się nie domyślili czy coś :D Kolejny również postaram się tak napisać, ale jak mi się nie uda to pod spodem napiszę wyjaśnienie mniej więcej o co chodzi ;)

W razie jakiś pytań, piszcie w komentarzach pod tym postem lub w zakładce z prologami. Z boku również pisze kiedy zakładka była aktualizowana i ile jest w niej prologów.

Kto przeczytał tą - jak na mnie krótką - notkę, niech napisze tytuł filmu, który obejrzał ostatnim razem :)