3.29.2014

Rozdział 69: Przestałeś mnie kiedyś kochać?

* Violetta *
- Przepraszam. - Wyszeptałam. - Ostatnio jestem nie do zniesienia... Nie wiem, jak ze mną wytrzymujesz.
- Rozumiem. - Odparł. - Jesteś w 5 miesiącu ciąży, to normalne, że buzują Ci hormony i nie możesz winić o to siebie. Kocham Cię bez względu na wszystko.
- Ja Ciebie też. - Podniosłam głowę i delikatnie go pocałowałam. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mam Cię przy sobie.
           Uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po policzku.
           Jestem już w 5 miesiącu ciąży. Strasznie szybko mija mi ten czas. Dzisiaj, wraz z Leonem, postanowiliśmy zrobić wypad za miasto. Rozłożyliśmy koc na łące i leżeliśmy przez dobre 3 godziny. Wtuliłam się w tors mojego męża, a on wciąż bawił się moimi włosami. Chciałabym, żeby tak było już zawsze. Żebym zawsze budziła się z myślą, że obok leży mężczyzna mojego życia. Ktoś kto mnie kocha i zawsze przy mnie będzie. Ktoś komu ufam i zrobię dla niego wszystko. Ktoś, przez którego mogę płakać, śmiać się, krzyczeć, uśmiechać się... Być spełniona...
          Tym kimś dla mnie jest Leon. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nawet nie myślę co by było, gdybym tu nie wróciła. Gdybym nadal mieszkała z Diego. Zapewne nigdy nie zaznałabym prawdziwego szczęścia. Gdy chodziłam z brunetem, udawałam prawie każdą emocję. Tak było 24 godziny na dobę. Uśmiechałam się, a w środku płakałam z tęsknoty. Tęskniłam za przyjaciółmi, Leonem, rodziną... Potrafiłam całe nocy przesiedzieć na balkonie, oglądając nasze zdjęcia w telefonie.
- O czym myślisz? - Zapytał Leon, przerywając moje przemyślenia. - Chyba pierwszy raz odkąd jesteś w ciąży, tak długo nie odzywałaś się. - Zaśmiał się.
- Przestałeś mnie kiedyś kochać? - Zapytałam prosto z mostu.
- Nie. - Zaprzeczył. - Nigdy nie przestałem. Wciąż o Tobie myślałem...
- Ja o Tobie też. - Przybliżyłam się. Delikatnie musnęłam jego usta swoimi. - Obiecaj, że już nigdy się nie rozstaniemy.
- Obiecuję Ci to. - Powiedział. - Nie pozwolę Ci nigdy odejść. - Uśmiechnęłam się.
- Myślałeś o imieniu dla naszego dziecka? - Zmieniłam temat. - Bo mi nic nie przychodzi do głowy...
- Wiesz... Łatwiej by było, gdybyśmy znali płeć...
- Nie. - Powiedziałam stanowczo. - Nie poznasz płci do narodzin naszego dziecka.
- Ale...
- Bez "ale". - Przerwałam mu. - Mówiłam Ci, że chcę mieć niespodziankę.
- To ja się spytam lekarza, ale Tobie nic nie powiem. - Wymyślił. - Ty będziesz miała niespodziankę, a ja nie będę już się nad tym zastanawiał.
- Nie ma mowy. Oboje mamy mieć niespodziankę. - Poprawiłam się. - Błagam... - Westchnął cicho.
- Niech Ci będzie...
- Kocham Cię. - Wyznałam z uśmiechem i pocałowałam go w policzek.
- Tylko policzek? - Zapytał z pretensjami.
- Kochanie, przypominam Ci, że jestem w ciąży, i puki co nie będzie żadnego seksu. - Oznajmiłam. - Musisz się z tym pogodzić.
- Przecież ja chciałem tylko buziaka.
- Ty zawsze chcesz "tylko buziaka", ale dziwnym trafem, zawsze po tym lądujemy w łóżku.
- Wcale nie zawsze.
- Zazwyczaj, pasuje?
- Nie to nie. - Udał obrażonego. - Wcale nie muszę się z Tobą kochać.
- Wiem to.
- Nie zależy mi na tym.
- Wiem.
- Mógłbym nie kochać się przez okrągły rok. - Mówił.
- To też.
- Serio to wiesz?
- Nie, ale miałam nadzieję, że jak będę tak mówić to się zamkniesz.
- Pff, no wiesz ty co? - Zaśmiałam się. - Gdyby kotek nie byłby w ciąży, obraziłbym się.
- Ale kotek jest w ciąży, dlatego nie gdybaj. - Uśmiechnęłam się, po czym znowu wtuliłam w jego tors. - Mogłabym tu z Tobą leżeć cały dzień.
- Ja z Tobą też. - Odpowiedział. - Musimy częściej robić takie wypady za miasto.
- Tak, to dużo lepsze niż siedzenie przez cały dzień samej w domu.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. To nie Twoja wina. - Oznajmiłam z lekkim uśmiechem.
- Postaram się wracać wcześniej.
- Dziękuję. - Musnęłam jego usta swoimi i po raz kolejny się w niego wtuliłam.
           Po chwili lekko przymrużyłam oczy. Zanim się obejrzałam, zasnęłam.

* Natalia *
          Ja i Maxi pogodziliśmy się już z myślą, że jestem bezpłodna. Oczywiście chcemy mieć w przyszłości dziecko, ale na razie nie myślimy o tym. Teraz cieszymy się chwilą. Tym, że jesteśmy razem i jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Przyjdzie czas i na dzieci. Nie musimy się przecież z tym śpieszyć. Jesteśmy młodzi. Znajdziemy czas na wszystko.
          Aktualnie rozważamy przeprowadzkę. Ten dom jest wspaniały, ale zbyt mały, a nasi sąsiedzi są nie do zniesienia. Co weekend robią głośne imprezy, a my nie możemy nic na to poradzić. Mam dość wstawania w sobotę z wielkimi worami pod oczami. Pora z tym skończyć.
          Jesteśmy w trakcie szukania dobrego domu. Chcemy, żeby był w miarę duży i znajdował się w świetnej okolicy. Mamy nadzieję, że sąsiedzi także będą znośni. Nie zniosę kolejnych nieprzespanych nocy.
- A co powiesz na ten? - Zapytał Maxi, pokazując kolejny dom na ekranie naszego laptopa.
- Może być.
- Mówisz tak na każdy. - Zauważył. - Musimy się w końcu na jakiś zdecydować.
- Więc zadzwoń do właściciela tego domu i umów na obejrzenie go. - Poprosiłam.
          Wyciągnął komórkę i wybrał numer do sprzedawcy tego lokum. Wyszedł z pomieszczenia i po kilku minutach wrócił.
- Jedziemy tam za godzinę. - Powiedział.
- Tak szybko? - Spytałam lekko zaskoczona. - Przecież...
- Albo za godzinę, albo za dwa tygodnie. - Oznajmił. Westchnęłam.
- Poczekaj na mnie. - Ruszyłam na górę.
           Weszłam do sypialni i przebrałam się. Następnie zeszłam z powrotem na dół. Tam czekał już Maxi. Uśmiechnęłam się i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
            Byliśmy na miejscu już po jakiś 30 minutach. Wysiedliśmy, a następnie weszliśmy do białego domu.
- Witam Państwa. - Przywitał się z nami jakiś mężczyzna. Przywitaliśmy się i zaczął nas oprowadzać.
           Dom był bardzo duży, ale także przepiękny. Bardzo mi się spodobał. Sądząc po minie Maxiego, nie tylko mi. Mam nadzieję, że to właśnie ten dom zostanie naszym.
- I jak? - Zapytał mężczyzna. - Zrobił na Państwu wrażenie?
- Tak, jest wspaniały. - Odpowiedziałam.
- Więc jak? Podpisujemy papiery, czy chcą Państwo czas do namysłu?
            Spojrzałam na Maxiego. Przez chwilę przyglądaliśmy się sobie.
- Podpisujemy. - Zadecydował mój mąż po jakimś czasie.
            Po godzinie dom był już nasz. Jeszcze raz dokładnie się rozejrzeliśmy.
- Mam nadzieję, że w końcu będziemy mogli spokojnie mieszkać. - Odezwałam się. - Mam dość naszych sąsiadów.
- Ta, ja też.
           Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Maxi poszedł je otworzyć.
- Edward! - Usłyszałam z przedpokoju.

* Violetta *
           Obudziłam się w sypialni. Rozejrzałam się. Skąd ja się tu wzięłam, pomyślałam. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni, gdzie ujrzałam Leona. Położyłam mu ręce na barkach. Następnie oparłam o nie głowę. Odwrócił się i objął mnie w talii.
- Jak Ci się spało? - Zapytał. - Przeniosłem Cię do samochodu, a potem do sypialni.
- Dziękuję, dobrze. - Odpowiedziałam, po czym delikatnie musnęłam jego usta swoimi. - Długo spałam?
- Nie, jakąś godzinę.
            Chciałam odpowiedzieć, ale przerwał nam dzwonek do drzwi. Leon poszedł otworzyć. Po chwili wrócił z... Larą?

* * *
I jest 69 ^^
Bez skojarzeń proszę xD
Chciałam, żeby był dłuższy, ale nie dałam rady takiego napisać :/
Wrócił Edward, ale mogę Was zapewnić, że będzie on teraz zupełnie inny (:
Co do Leonetty... Było trochę hormonków, pora na spokój xD
Myślę, że jej ciąża nie będzie trwała zbyt długo :>
Next nie wiem kiedy, ponieważ jutro jadę na zawody i nie będzie mnie w domu praktycznie cały dzień :/
Czekam na Wasze opinie i liczę, że będzie trochę więcej komków niż pod 68 :*

3.28.2014

Rozdział 68: Nie spodziewała się tego po Tobie

* Leon *
- Leon! - Usłyszałem krzyk mojej żony. Westchnąłem głośno. Już dokładnie wiedziałem, co mnie czeka...
           Violetta jest już w 4 miesiącu ciąży. Jej brzuch przybrał kształtów, a hormony robią swoje. Skończyły się mdłości, ale wolałem to niż jej ciągłe awantury i humorki. Kocham ją i dlatego staram się to znosić, ale nie jest tak łatwo. Robi mi awanturę o wszystko. Co drugi dzień śpię na kanapie. Najpierw mnie tam wygania, a o 2 w nocy przychodzi i tym razem krzyczy, bo nie byłem przy niej. Nie pozwalam jej pracować. Nie tylko z powodów tego, że nie może się przemęczać. Ja z nią mam istny cyrk, co dopiero pracownicy.
             Moi rodzice i Angie świetnie przyjęli wiadomość o jej ciąży. Za to German... Na początku dziwił się, że spaliśmy ze sobą... Później gonił mnie po domu, krzycząc coś w stylu: "Ty kretynie! Jak mogłeś zapłodnić moją córkę?!". Kiedy już skończył... Zemdlał. Po jakiejś godzinie, obudził się i znowu zaczął mnie gonić. Następnie Violetta wzięła go na rozmowę "w cztery oczy". Kiedy wrócili, pogratulował nam.
             Teraz wszystko jest świetnie. Może za bliznami, które zostały mi po ucieczce przed Germanem...
             Pobiegłem pędem na górę. Wszedłem do sypialni i zobaczyłem moją żonę. Leżała na podłodze i czytała książkę, obok łóżka.
- Co jest? - Zapytałem, przyglądając się jej. - Czemu leżysz na podłodze?
- Bo ta podłoga jest dużo wygodniejsza niż ta w salonie. - Wyjaśniła mi to.
- Czemu nie położysz się na łóżku? - Wstała z podłogi. Podeszła do mnie i dała mi z liścia.
- Nie spodziewała się tego po Tobie. - Powiedziała ze łzami w oczach i wybiegła.
             Westchnąłem, po czym wybiegłem za nią.
- Violu! - Odwróciła się. - Co ja Ci zrobiłem?
- Co?! Jeszcze się pytasz co?! Jesteś palantem! - Wykrzyczała. Wyszła z domu.
              Podszedłem do drzwi i chciałem je otworzyć, ale mnie wyprzedziła. Pocałowała bardzo namiętnie. Mimo zaskoczenia, oddałem pocałunek. Przycisnęła mnie do ściany. Po chwili jednak się oderwała. Zaśmiała się. Spojrzałem na nią pytająco.
- Ale jesteś napalony. - Powiedziała przez śmiech.
- Ja?
- Skarbie, nie teraz... Może później.

* Francesca *
             Od dłuższego czasu mieszkamy już z Marco w Buenos Aires. Zdążyliśmy się zadomowić i jesteśmy szczęśliwi. Od dawna się nie kłóciliśmy i mamy pełno planów na przyszłość. Czuję, że nie mogłoby być lepiej. Mam nadzieję, że nic nie zaburzy już naszego spokoju.
             Mam także świetny kontakt z przyjaciółkami. Wiem, co się u nich dzieje i wszystko z nimi związane. Tęskniłam za tym...
            Z moim ojcem było lepiej, dlatego mogliśmy wrócić do Buenos Aires. Lekarz i on twierdzą, że wszystko jest w porządku. Zapewniali też, że możemy wrócić.


* * *

             Obudziłem się w środku nocy, słysząc hałas dochodzący z kuchni. Sprawdziłem godzinę na telefonie. Była 4:00. Spojrzałem w bok i nie ujrzałem Violetty. Przestraszyłem się. Co robiłaby w środku nocy?, pytałem siebie w myślach. Przecież powinna spać.
             Szybko wstałem w łóżka. Skierowałem się na dół. Wszedłem do kuchni. Ujrzałem moją żonę, jedzącą lody. Jeszcze raz upewniłem się, która godzina. Przetarłem oczy, żeby sprawdzić czy to mi się nie śni.
- Hej, kotku. - Przywitała się z uśmiechem, biorąc kolejną łyżkę z lodami. - Czemu nie śpisz?
- Mógłbym zapytać o to samo. - Odpowiedziałem. - Dlaczego jesz lody o tej porze?
- Leoś... A dlaczego się je? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Byłam głodna.
- O 4 nad ranem? - Przytaknęła. - Wracaj do łóżka.
- Bo co?
               W odpowiedzi wziąłem ją na ręce i skierowałem się w stronę schodów. Zaczęła się śmiać. Chciałem coś powiedzieć, ale zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałem na nią. Kto mógłby przychodzić o tej porze?, pomyślałem. Postawiłem żonę na podłodze i poszedłem otworzyć. Ujrzałem faceta z logo chińskiej knajpy niedaleko.
- Zamówiłaś chińszczyznę? - Zapytałem, odwracając się w jej stronę.
- Przecież mówiłam, że jestem głodna.
               Westchnąłem, po czym zapłaciłem mężczyźnie i wziąłem jedzenie. Podeszła do mnie i gdy chciała wziąć posiłek, zabrałem go.
- Ej!
- Zjesz to jutro, a teraz do łóżka. - Powiedziałem stanowczo i pokazałem ręką na schody.
- Ale...
- Bez "ale"! Wracaj do łóżka, bo jutro zjesz tylko 6 posiłków!
              Zrobiła obrażoną minę i weszła na górę. Po chwili zrobiłem to samo.
- Śpisz na kanapie. - Oznajmiła, podając mi koc i poduszkę.
- Znowu?
- Tak, znowu! - Odparła. - Albo nie! Ja tam idę!
- Nigdzie nie idziesz! Zostajesz tutaj! Ja idę na kanapę! - Także podniosłem głos. Chciałem wziąć koc, ale za mocno go trzymała. - Oddaj to!
- Nie! Nie oddam, bo to ja będę spała na kanapie!
- Będziesz spała tu!
- Nie będę!
               Po 30 minutach, światła w całym domu były pozapalane, a my biegaliśmy krzycząc na siebie. Z początku była to kłótnia o to, kto śpi na kanapie, ale później przerodziło się w coś zupełnie innego. Kłóciliśmy się o dosłownie wszystko.
- A ty miałeś trójkącik!
- A ty kochałaś się w Tomasie!
- A ty chodziłeś z Larą!
- A ty z Diego!
- A ty miałeś trójkącik!
- A ty... - Zabrakło mi słów.
- Ha! Zatkało Cię!
               Chciałem odpowiedzieć, ale przerwał mi dzwonek.
- Ty idź otworzyć! - Krzyknęła do mnie.
- Nie, ty idź!
- Ty!
- Ty!
- Sam sobie otworzyłem! - Obok mnie zjawił się Tomas w pidżamie. Miał na sobie zielone spodnie i... różową koszulkę? Wybuchłem śmiechem.
- Ty! - Wskazał na mnie. - Śpisz u nas!
- Ale dlaczego? - Spytałem przez śmiech.
- Bo chcemy się wyspać! - Pociągnął mnie za koszulkę.
- Ej! Łapy przy sobie. - Mówiłem nadal się śmiejąc. - Ja mam żonę i dziecko w drodze.

* * *

Jest 68 ^^
Jak to szybko leci 0.O xd

Zupełnie nie mam pomysłów na pary poza Leonettą :/
Przepraszam, że rozdział jest taki krótki i tylko z perspektywy Leona -.-

Dostałam na asku pytanie, dlaczego tak rzadko dodaję rozdziały...
Postanowiłam wyjaśnić to tutaj ;)
Po pierwsze - nie myślałam, że to jest rzadko, bo staram się jej dodawać co najmniej 2-3 w tygodniu. Są blogi, na których jest 1 na 2 tygodnie -.-
Po drugie - Ja naprawdę mam dużo nauki, życie prywatne... Do tego dochodzą jeszcze treningi siatkówki itp. Naprawdę przepraszam, ale choćbym chciała, nie mogę tego zmienić i mam nadzieję, że to zrozumiecie...

Czekam na opinie :* 

3.26.2014

One Shot Leonetta: Jeden błąd potrafi zniszczyć całe życie Cz. 4

- Nienawidzę Cię. - Powiedziała Violetta.
          Nastał już ranek. Oboje leżeli na plecach. Wciąż byli nadzy.
- Ja Ciebie też. - Odpowiedział, po czym spojrzeli na siebie. Z początku było to wściekłe spojrzenie. Pełne nienawiści...
           Po chwili jednak szatyn gwałtownie pocałował kobietę. Oddała pocałunek. Co więcej, pogłębiała go. Po chwili już na nim leżała. Jego ręka wędrowała po całym ciele szatynki. Jej zaś po torsie mężczyzny. Całowali się przez dłuższą chwilę. Oboje tego chcieli. Pragnęli siebie nawzajem. Nie mogli nic na to poradzić.
          Po chwili kobieta się oderwała. Spojrzała na niego, po czym wstała i narzuciła na siebie szlafrok.
- Idę zobaczyć czy Elizabeth już śpi, ubierz się. - Rzuciła i wyszła.
          Skierowała się w stronę drzwi od pokoju dziewczynki. Po cichu je otworzyła. Usiadła na skraju łóżka córki. Po jej policzku spłynęła łza. Tak samo jak Verdas, przez te 7 lat nigdy o nim nie zapomniała. Widziała go wszędzie. Najczęściej przypominała o nim Elizabeth. Była do niego zbyt bardzo podobna.
           Nie chciała mieć z nim nic wspólnego, gdy dowiedziała się, że ją zdradził. Właśnie dlatego zażądała szybkiego rozwodu i wyjechała z kraju, gdy dowiedziała się o swojej ciąży. Nie chciała, żeby kiedykolwiek się o tym dowiedział. Myślała, że nigdy już go nie zobaczy. Myliła się...
           Najgorsze jest to, że wciąż go kocha. Niestety on spotyka się z Chelsea, jej ulubioną kuzynką. Kobieta zawsze pomagała Castillo. Często przyjeżdżała do Los Angeles, żeby tylko spędzić kilka dni z nią i jej córka. I jak ma się odwdzięczyć? Odbiciem chłopaka? To byłoby najgorsze, co mogłaby zrobić. Leon ją kocha, pomyślała, Przecież by się jej nie oświadczył. Miała totalny mętlik w głowie.
          W końcu zadecydowała, że nie może zranić Chelsea.
           Wstała z łóżka i wyszła. W przedpokoju zastała ubranego już, Leon.
- Musisz powiedzieć o wszystkim Chelsea. - Powiedziała prosto z mostu. Widząc jego minę, postanowiła dokładniej mu to wyjaśnić. - Musisz powiedzieć jej o tym, że byliśmy małżeństwem.
- Violu...
- Nie, nie będziesz jej okłamywał. Jeśli ty tego nie zrobisz, ja jej powiem. - Zagroziła. Westchnął.
- Powiem jej to dzisiaj. - Oznajmił po chwili. Przytaknęła.
- A teraz lepiej idź, nie chcę, żeby zobaczyła Cię Elizabeth.
          Wyszedł. Szatynka zaś ruszyła do kuchni w celu zrobienia śniadania dla siebie i swojej córki. Wyjęła odpowiednie produkty i zaczęła je przygotowywać. Elizabeth przyszła, gdy naleśniki były już gotowe. Podeszła od tyłu Violettę i ją przestraszyła. Szatynka się zaśmiała i przytuliła córkę.
- Jak się spało? - Zapytała z uśmiechem. Przy niej zawsze stara się go mieć. Nie chce, żeby jej córka widziała jak płacze, czy po prostu jest smutna.
- Dobrze, ale nie mam misia.
- Jak to? Jakiego misia?
- Tego co dostałam od dziadka. - Wyjaśniła. - Zostawiłam go u cioci.
- Jak zjemy, pójdziemy tam, dobrze? - Dziewczynka przytaknęła. - A teraz nakryj do stołu.
             Wykonała prośbę i po chwili już jadły. Zaraz po tym ubrały się i ruszyły do Chelsea. Castillo była przekonana, że Verdas jeszcze nie był u swojej narzeczonej. Weszły do domu, który jak zwykle był otwarty.
- Chelsea, kiedy nauczysz się zamykać te drzwi?! - Krzyknęła z przedpokoju. Gdy weszła do kuchni, zastała Leona. - Co ty tu robisz? Gdzie Chelsea?
           Zanim szatyn zdążył odpowiedzieć, do pomieszczenia wbiegła Elizabeth. Mocno przytuliła się do Leona.
- Wyszła. - Odpowiedział po chwili, wciąż tuląc do siebie dziewczynkę.
- Elizabeth, idź do pokoju po misia i dokładnie sprawdź, czy niczego więcej nie zostawiłaś. - Przytaknęła i ruszyła do wcześniej wymienionego, pomieszczenia. - Powiesz jej?
- Nie mam pojęcia.
- Leon, ona musi się dowiedzieć. - Stwierdziła. - Nie możemy tego ukrywać w nieskończoność.
- Czego ukrywać? - W kuchni znalazła się Chelsea. Spojrzeli na nią. - Czego nie możecie ukrywać? - Powtórzyła.
- Ttego, że... - Leon podrapał się nerwowo po głowie. - Yyy...
- Tego, że Leon jest rozwodnikiem! - Rzuciła szatynka.
- Rozwodnikiem? - Oboje przytaknęli. - Skąd o tym wiesz? - Zwróciła się do swojej kuzynki.
- Bbbo... Brał rozwód przede mną i mieliśmy tego samego prawnika! - Wymyśliła na szybko. - Był podziękować prawnikowi, a ja miałam z nim pierwsze spotkanie. Zamieniliśmy kilka słów, czekając na niego.
- To prawda? - Zapytała Leona. Przytaknął.
- Jja pójdę do Elizabeth. - Ruszyła do pokoju, w którym była jej córka.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? - Spytała, gdy Violetty już nie było. - Myślałam, że sobie ufamy.
- Ufam Ci, ale... Nie myślałem, że to takie ważne. - Nie odpowiedziała. - Jesteś bardzo zła?
- Dlaczego się rozwiedliście?
- Oskarżyła mnie o zdradę. - Odpowiedział krótko.
- Słusznie?
- Nie, to był tylko pocałunek. Moja znajoma mnie pocałowała, a ktoś zrobił nam zdjęcia. - Mówił, lecz nie zauważył szatynki podsłuchującej za ścianą. - To było zwykłe nieporozumienie.
- Nie okłamałbyś mnie, prawda? - Zapytała.
- Nie.
         W tym momencie do pomieszczenia weszła Elizabeth.
- Yyy... My już pójdziemy. Na razie... - Rzuciła kobieta i szybko wyszła z mieszkania.
          Verdas przez chwilę się nie odzywał.
- To Violetta. - Powiedział po jakimś czasie.
- Co? Co Violetta?
- Violetta była moją żoną...

* * *


                 Szatynka spacerowała z córką po Buenos Aires. Właśnie wracały od jej rodziny. Cała jej rodzina ( w tym Ramallo i Olga) była przeszczęśliwa, widząc małą Elizabeth. Wszyscy dobrze wiedzą, kto jest jej ojcem.
               Wracając natknęła się na wysoką, chudą blondynkę. Z początku nie zauważyła, kim ona jest.
- Przepraszam, zagapiłam się. - Zaczęła się tłumaczyć.
- Violetta? - Podniosła wzrok. Przyjrzała się blondynce i mocno się do niej przytuliła. -  Co ty tu robisz?
- Mieszkam. - Odpowiedziała krótko.
- Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam. - Oznajmiła. - To już siedem lat. - Szatynka lekko się uśmiechnęła.
- Tak, aż siedem lat. 
- Przeprowadzasz się tutaj? - Zadała kolejne pytanie.
- Tak. Już się przeprowadziłam. - Blondynka spostrzegła Elizabeth. - Ludmiła, to Elizabeth, moja córka.
- Córka?
- Tak, przepraszam, ale nie mogę teraz rozmawiać...
- Tu masz mój numer. - Podała jej małą karteczkę. - Zadzwoń, jak znajdziesz czas.
- Okej.
              Pożegnały się i odeszły w swoją stronę. Tak naprawdę Violetta miała czas, ale wiedziała, że dzisiaj nie będzie dobrą towarzyszką. Przed córką potrafi grać. Robi to bez problemu. Niestety przed Ludmiłą, nie. Przyjaciółka od razu domyśliłaby się, że coś jest nie tak. Nie chciała się tłumaczyć...
               Wróciła do domu. Elizabeth poszła do salonu oglądać bajki. Zaś Violetta postanowiła zrobić im obiad w kuchni. W pewnym momencie usłyszała dzwonek i pukanie do drzwi. Podeszła do nich i otworzyła ujrzała Chelsea.
- Jak mogłaś? - Zapytała ze łzami w oczach.

* * *

Oto kolejna część OS'a.
Wczoraj była praktycznie cała napisana (została tylko notka) ale moja mama wyłączyła mi internet :/
Notkę uzupełniłam dopiero dzisiaj na telefonie (sama włączyłam internet) i dlatego jest ona dzisiaj :)
Bardzo dziękuję osobą, które wysłały mi już prace na konkurs <3
Zaktualizowałam zakładkę "Bohaterowie" ^^
Nie zanudzam Was.
Przepraszam za wszelkie opóźnienia i czekam na opinie :*

3.23.2014

Konkurs na One Shot'a

W ankiecie było 30 głosów na tak i niektórzy zobowiązali się do wzięcia udziału w konkursie, dlatego postanowiłam go zorganizować :)

REGULAMIN KONKURSU

1. Praca może być na dowolny temat. Nie musi być to OS o miłości. Może być o przyjaźni lub co Wam wpadnie do głowy.

2. Dowolne pary. Może być Leonara, Dieletta i co tylko chcecie. Nawet związki aktorów (tj. Martina, Jorge, Mercedes itd.) Ważne tylko, żeby postać była jakoś związana z serialem.

3. Może to być dorosłe życie, ale też za czasów Studia.

4. Będę oceniać pomysł i wykonanie. Długość jest nieważna.

5. Ze względu na szkołę itp., macie ponad miesiąc na napisanie. Możecie je przysyłać do 25 kwietnia. Wyniki będą 26 :)

6. Prace możecie wysyłać na mój e-mail: nicki.verdas@gmail.com

7. Jeśli nie dostanę 5 prac, konkurs odwołany.


NAGRODY

1 miejsce:
- Reklama bloga przez 3 tygodnie
- Dyplom
- Dedykacja rozdziału
- Zdradzenie moich pomysłów na dalszy ciąg opowiadania i na nowe opowiadanie
- Opublikowanie One Shot'a

2 miejsce:
- Reklama bloga przez 2 tygodnie
- Dyplom
- Dedykacja rozdziału
- Opublikowanie One Shot'a

3 miejsce:
- Reklama bloga przez 1 tydzień
- Dyplom
- Dedykacja rozdziału
- Opublikowanie One Shot'a

PS
Rozdział był dodany wczoraj, ale blogger oczywiście musi sobie popłatać figle i jeśli macie mój blog na liście czytelniczej, nie pojawił się on.

Być może dodam dzisiaj kolejny, bądź 4 część OS'a :)

3.22.2014

Rozdział 67: Wiesz, że kocham Cię bez względu na wagę

Rozdział dedykuję Vivien Verdas :* Pamiętaj, że jutro wszystko będzie dobrze <3

* Leon *
 - Jak to w ciąży? - Zapytałem. Nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem.
           Myślałem, że się przesłyszałem. Moja żona jest w ciąży! Tylko dlaczego nic mi nie powiedziała?, pytałem się w myślach, Czemu to ukrywała?
- Chyba pan wie, skąd biorą się dzieci. - Powiedział z uśmiechem.
- Tttak, wiem. Po prostu nie wiedziałem o ciąży Violetty. - Wyjaśniłem. - Mogę do niej wejść?
- Oczywiście. Zaraz proszę przyjść do tego gabinetu. - Wskazał na drzwi obok. - Zrobimy jej USG.
           Przytaknąłem. Lekarz zniknął we wcześniej wymienionym pomieszczeniu. Ja zaś ruszyłem do Violetty. Siedziała na rogu łóżka szpitalnego ze spuszczoną głową. Podszedł i usiadłem obok. Spojrzała na mnie.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? - Zapytałem.
- Bałam się.
- Czego?
- Twojej reakcji. - Odpowiedziała. - Nie chciałam, żebyś mnie zostawił i...
- Nigdy Cię nie zostawię. - Przerwałem jej. Przytuliłem ją. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę.
- Naprawdę?
- Tak. - Pocałowałem ją w czubek głowy.
          Wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się w stronę gabinetu lekarza. Tam starszy mężczyzna zrobił USG mojej żonie. Cały czas siedziałem obok i wpatrywałem się w ekran. Po wszystkim poszliśmy poszukać Lu i Tomasa. Natknęliśmy się na nich na jednym z korytarzy.
- Violu! - Krzyknęła Lu, po czym ją przytuliła. - Wszystko w porządku.
- Tak. - Odpowiedziałem za nią. - Kobietą w ciąży się to zdarza.
          Domyśliłem się, że Ludmiła wiedziała o wszystkim wcześniej. Właśnie to ukrywały przede mną w domu.
           Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Co? Jaka ciąża? Przecież... - Przerwała jej Violetta.
- Lu, on wie.
- Mam Ci gratulować czy dać w twarz? - Zwróciła się do mnie.
- Dlaczego miałabyś dać mi w twarz?
- Dałam Ci wybór, mogłeś skorzystać. - Powiedziała, po czym dała mi z liścia.
- Ał! - Złapałem się za obolałe miejsce.
- Gratuluję Ci! W końcu będziesz tatą!
            Wszyscy spojrzeli na nią z otwartymi buziami.
- No co?
- Gdzie jest Simon? - Zapytała po chwili Violetta. Tomas od razu po cichu odbiegł od nas. Chciał, żeby blondynka go nie zobaczyła, ale mu to nie wyszło. Powiedziała nam, żebyśmy wracali do domu i poszła za swoim mężem.
            Razem z Violą wróciliśmy do domu. Usiedliśmy na kanapie. Spojrzałem na nią, po czym się uśmiechnąłem.
- Będziemy mieli dziecko. - Odezwałem się po dłuższej chwili.
- Cieszysz się? - Zapytała niepewnie.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - Odpowiedziałem i mocno ją przytuliłem. - Nie rozumiem, dlaczego bałaś się mi powiedzieć.
- Myślałam, że będziesz chciał mnie zostawić. Nigdy nie mówiłeś, że chciałbyś mieć ze mną dziecko. - Wyjaśniła. - Myślałam, że tego nie chcesz.
- Chcę. Bardzo chcę.
            Pocałowałem ją namiętnie. Jak zwykle oddała pocałunek.


* Tydzień później *

* Violetta *
          Już od tygodnia Leon wie, że jestem w ciąży. Przyjął to zupełnie inaczej niż myślałam. Cieszy się jak małe dziecko. Wciąż o tym rozmawiamy. Dzisiaj zadecydowaliśmy, że powiemy o tym naszym rodzicom. Przyjaciele już o wszystkim wiedzą. Z początku baliśmy się reakcji Naty i Maxiego, ale zupełnie bez potrzeby. Ucieszyli się.
          Inną sprawą jest reakcja rodziców. Myślę, że moi teściowie się ucieszą. W końcu sami jakiś czas temu pytali się o to, kiedy wnuki. Angie sądzę, że też będzie szczęśliwa. Bardzo lubi Leona i życzy nam jak najlepiej. Co innego to mój tata... Lubi... Nie, stop! Toleruje Leona i nasze małżeństwo, ale świadomość, że ze sobą śpimy... Boję się jego reakcji bardziej niż bałam się Leona.
          Postanowiliśmy, że powiemy im to na kolacji. Odbędzie się ona dzisiaj, w naszym domu. Cały dzień chodzę i wszystko kilka razy sprawdzam. Chciałam, żeby wszystko było idealnie. Stresowałam się jak nigdy.
- Violu, Violu, Violu... - Leon zatrzymał mnie, kiedy przechodziłam obok, i obrócił w swoją stronę. - Wdech i wydech, tak? - Zrobiłam to, co kazał. - Nie masz się czym martwić.
- Jak to nie mam? Oni nas rozszarpią, rozumiesz?!
- Wydaje mi się, że trochę przesadzasz. - Powiedział.
- Ja przesadzam?! To ty każesz mi ubrać sukienkę w poziome paski! Nie ubiorę poziomych pasków! One pogrubiają! - Zaczęłam krzyczeć.
- Przecież nie kazałem Ci ubrać żadnej sukienki.
- Tak, teraz udawaj, że nie wiesz o co chodzi. - Oznajmiłam. - Idę się przebrać. Pilnuj, żeby nic się nie spaliło.
           Poszłam do sypialni i przebrałam się we wcześniej przygotowaną sukienkę. Następnie zeszłam z powrotem na dół. Razem z Leonem wszystko przygotowaliśmy. Pozostawało czekać na gości. Usiedliśmy przy stole na chwilę.
- Pamiętaj, zero wina. - Przypomniał mi mój mąż.
- To Cię teraz martwi?!
- Violu, po prostu o tym pamiętaj.
          Już chciałam coś odpowiedzieć, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Leon wstał i poszedł otworzyć. Po chwili wrócił z moim tatą, Angie i swoimi rodzicami. Przywitałam się z nimi i zasiedliśmy do stołu. Z początku kolacja przebiegała spokojnie. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Właściwie to wszyscy rozmawiali, a ja siedziałam i słuchałam.
- Violu, może napijesz się trochę wina? - Zaproponował ojciec Leona.
- Nie może. - Powiedział Leon, zanim zdążył ugryźć się w język. Skarciłam go wzrokiem.
- Dlaczego nie może? - Zapytał tym razem mój tata.
- Violetta... Jest na diecie! - Wymyślił na szybko.
- Na diecie? - Nie dowierzała moja teściowa. - Przecież nie masz z czego się odchudzać.
- Ma! Nawet nie wiesz, jak przytyła. - Ponownie odpowiedział za mnie Leon. Znowu skarciłam go wzrokiem. - Skarbie, wiesz, że kocham Cię bez względu na wagę.
- Później sobie porozmawiamy.
- Powodzenia. - Powiedzieli na równi mój ojciec i Leona.
           Reszta kolacji przebiegła spokojnie. Kiedy skończyliśmy już jeść, spojrzeliśmy na siebie. To ta chwila. Wstaliśmy. Oczy wszystkich przy stole skierowały się na nas.
- Musimy Wam coś powiedzieć. - Zaczął Leon. Spojrzeli na niego wyczekująco. - Viola... Viola jest w ciąży.

* * *
 I jest obiecany rozdział ;)
Krótki, nudny itd, ale to nie nowość ://

Jak widzicie Leon dobrze zareagował na wiadomość o dziecku.

Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się next :/

Czekam na opinie :**