40 komentarzy = Rozdział 29
Kiedy budzę się, od razu przekręcam się, żeby mieć idealny widok na Leona. Nadal śpi. Jego włosy są rozczochrane, jedną rękę trzyma pod głową, a druga przez całą noc spoczywała na mojej nodze.
Po chwili przyglądania się, podpieram się na jednym łokciu. Dzięki temu, iż Leon jest przykryty tylko od pasa w dół, mam idealny widok na jego tors. Kiedy go tak obserwuje, nie mogę uwierzyć w to, co działo się przez te wszystkie tygodnie odkąd pracuję w firmie Verdasa. Zdążyłam przespać się ze swoim szefem, rozbić mu rodzinę i w dodatku zamieszkać z nim. To dość dużo.
Po kilku minutach, ubieram koszulkę Leona, i już chcę wyjść z pokoju, gdy widzę, iż szatyn się rusza. Otwiera oczy i na mój widok się uśmiecha.
- Już uciekasz? - pyta ziewając.
Podchodzę bliżej i chcę usiąść z boku łóżka, jednak Leon mi na to nie pozwala. Łapie mnie za rękę i ciągnie tak, abym wylądowała na nim. W końcowym efekcie siedzę na nim okrakiem, uważając, żeby nie zrobić niczego, co by go zabolało. On zaś podnosi się do pozycji siedzącej.
- Cześć - mówi uśmiechnięty, a ja w odpowiedzi składam na jego ustach pocałunek. Kładzie ręce na moich biodrach, a ja swoje na jego twarzy. Pocałunek trwa, aż w końcu się odrywam.
- Hej - odpowiadam z równie szerokim uśmiechem. Nigdy nie myślałam, że taki poranek może mnie tak bardzo uszczęśliwić. Do tej pory mnie i Leona pod tym względem łączył tylko sex. Nigdy nie zostawał na noc. Nawet jeśli przychodził wieczorem, budziłam się bez Verdasa obok. To przyjemna zmiana.
Mam jednak świadomość, że rozstanie Leona i Francesci nie przyniesie same dobre skutki, a wręcz przeciwnie - niedługo przekonam się na własnej skórze, że jest masa złych. Już teraz jestem w stanie je wyliczyć. Ale wiem, że to jest cena taki poranków.
* * *
Gdy jestem już ubrana, a Leon bierze prysznic, zajmuję się zrobieniem nam kawy. Mam przy tym mnóstwo czasu na rozmyślania i nie jestem do końca pewna, czy to dobrze. Zastanawiam się, co będzie z moją pracą. Skoro ojciec Leona na wiadomość o naszym romansie, wysłał swojego syna za granicę, co teraz zrobi? Nie od dziś wiadomo, że za mną nie przepada. Nie może się już pozbyć szatyna, więc zapewne mnie zwolni. Kto chciałby mieć w swojej firmie pracownicę, która rozbiła małżeństwo jego syna?
Nagle czuję czyjeś ręce na talii. Zanim zdążę pomyśleć, panikuję. Upuszczam kubek kawy i odwracam się przerażona. Za swoimi plecami widzę jednak zdziwionego Leona. Patrzy na mnie jakbym zrobiła coś, czego w życiu się nie spodziewał. Przy odwracaniu się, przez przypadek przewróciłam jego kulę, którą najwyraźniej o siebie podparł.
- P-p-przepraszam - wyduszam z siebie zachrypniętym głosem. Patrzę na Leona przerażona, jakbym bała się, że zrobi mi krzywdę, a dobrze wiem, iż tak na pewno nie będzie. Nie potrafię jednak nad tym zapanować. - J-j-ja...
- Nic ci się nie stało? - pyta, zanim dokończę. - Poparzyłaś się? - Łapie mnie za rękę i ogląda, w celu zobaczenia, czy czegoś sobie nie zrobiłam. Niczego nie znajduje, więc tylko podnosi moją dłoń i lekko ją całuje. Zaraz potem schyla się po kule i patrzy mi w oczy. - Ej, co jest? Nie chciałem cię przestraszyć.
- N-n-nie, myślałam, że to ktoś inny.
- Kto? - pyta z lekka rozbawiony. Zapewne, gdybym była na jego miejscu również chciałoby mi się śmiać. Jesteśmy tutaj sami, więc kogo innego miałabym się spodziewać, jak nie Verdasa? Odpowiedź jest prosta: Bena. Boję się go nawet, jak jestem sama. Boję się go w firmie, domu i na spacerze. Gdzie się nie pojawię.
- Przepraszam - mówię cicho i chcę jak najszybciej odejść, ale szatyn łapie mnie w talii i przyciąga do siebie. Następnie obraca w swoją stronę i patrzy mi w oczy. - Co jest?
* * *
- Po rozwodzie, ojciec znalazł sobie nową dziewczynę, matkę Jennifer, a matka nowego męża - mówię, gdy siedzimy na kanapie. Właściwie to Leon siedzi, a ja leżę z głową na jego kolanach i patrzę w sufit. Mówiąc to, nie jestem w stanie spojrzeć na niego. Boję się, że gdy usłyszy wszystko nie będzie chciał mnie znać. - Ben od początku nie przypadł mi do gustu. Traktował mnie jak problem. Kiedy raz podniósł na mnie rękę, matka nie zareagowała. - Przerywam i wzdycham głośno. - Stwierdził więc, że może pozwolić sobie na dużo więcej.
Zamykam oczy. Chcę przerwać. Ale wiem, że skoro zaczęłam, muszę skończyć zanim stchórzę i nigdy mu nie powiem. Jeśli chcę z nim zbudować przyszłość, musi wiedzieć.
- Kiedy wyjechała, zostawiła mnie z nim na parę dni. Wtedy on... on... po raz pierwszy...
Mimo, że tego nie powiedziałam, Leon wiedział, co mam na myśli. Wnioskuję to po tym, że jego ręka się zatrzymuje. Nie głaszcze mnie tylko spoczywa w jednym miejscu. Delikatnie się podnoszę i siadam odwrócona do niego plecami. Nie chcę zobaczyć wyrazu jego twarzy. Podkulam do siebie nogi i chowam twarz w dłoniach.
- Twoja matka o tym wiedziała? - pyta po dłuższym czasie.
- Po którymś razie jej powiedziałam, ale nic z tym nie robiła.
- A ojciec? - To pytanie wysuwa się automatycznie, zaraz po mojej odpowiedzi.
- Po dłuższym czasie mu powiedziałam. Poszedł do matki, żeby spakować moje rzeczy i zabrać do siebie. Ale ona wmówiła mu, że to przez moje kontakty z Benem. Powiedziała, że go po prostu nie lubię i wciąż oskarżam o jakieś nienormalne rzeczy, które w rzeczywistości nie miały miejsca. Uwierzył jej, bo znał Bena. Przy ojcu zawsze zachowywał się inaczej i to na niego podziałało.
Szatyn przez kilka minut nie odpowiada. Domyślam się, że analizuje wszystko w swojej głowie. Po jakimś czasie jednak przytula mnie do siebie, a ja - mimo zdziwienia - bez wahania oddaję uścisk.
* * *
Pod wieczór idziemy na spacer. Całą niedzielę wykorzystaliśmy na siedzeniu w domu i robieniu niezbyt ciekawych rzeczy, ale razem. Dzięki temu nawet najnudniejsze czynności wydawały się ekscytujące.
Kiedy opuszczamy mieszkanie, mam świadomość, że pierwszy raz wychodzę z Leonem jako kimś bliższym niż tylko syn mojego szefa. Mogę go złapać za rękę, swobodnie się do niego przytulić lub pocałować, i nie martwić się później o to, czy ktoś nas widział. Wykorzystuję to więc i już przy samym wyjściu z budynku, łapię go za rękę i splatam nasze palce razem. W odpowiedzi całuje mnie w policzek i idziemy przed siebie.
Nasz spacer trwa o wiele dłużej niż bym się spodziewała. Nie narzekam mimo to. Spodobało mi się wychodzenie z Leonem i już wiem, że będę chciała robić to częściej.
Zanim wchodzimy z powrotem do kamienicy, Leon przypomina sobie, że zostawił coś w samochodzie. Odchodzi więc na chwilę, a ja czekam przed budynkiem. W pewnym momencie spostrzegam po drugiej stronie ulicy Francescę. Rozmawia z kimś przez telefon i z początku mnie nie zauważa. Rozglądam się za Leonem, przypominając sobie, iż to on ma klucze. Kiedy go jednak nie widzę, odwracam się od Włoszki, żeby mnie nie spostrzegła. Stoję tak dłuższą chwilę. Następnie odwracam się i wpadam prosto na Fran. Cholera, myślę i patrzę na kobietę. Nie wiem, jak zareaguje; uda, że mnie nie zna, nakrzyczy na mnie, a może rozpłacze się, mówiąc jak to zniszczyłam jej szczęśliwe i poukładane życie.
- Violetta? - odzywa się jako pierwsza. - Co tu robisz?
- Em... Um... Mieszkam? - Mówiąc to staram się nie patrzeć jej w oczy. Dobrze wiem, co ujrzę w oczach kobiety w ciąży, która właśnie straciła męża i rozmawia z jego kochanką. - Fran, ja... Naprawdę mi przykro...
- Więc już słyszałaś? - pyta. Podnoszę wzrok i widzę, że z trudem powstrzymuje łzy. - Cała firma już wie?
Patrzę na nią zdziwiona. Cała firma? Francesca nie wie o mnie i Leonie. Nie powiedział jej. Nadal ma mnie za kobietę, która pocieszała ją w trudnych chwilach, gdy tak naprawdę jestem dziwką, która ukradła jej męża. Nie potrafię z siebie nic wydusić. Wpatruję się w nią do momentu, w którym podchodzi do nas Leon.
- Fran, co tu robisz? - pyta zdziwiony.
Zanim zdąży coś odpowiedzieć, zrozumieć, co jest grane - odchodzę.
* * *
I jest 28 :P Tak szybko ;O Miałam zamiar Was przetrzymać, ale stwierdziłam, że przetrzymam z 29 :D Szczerze mówiąc rozdział pisało mi się łatwo i nawet mi się podoba :> Leonetta była przez chwilę szczęśliwa, ale oczywiście musiałam to popsuć ;D Dziwi Was to jeszcze? Powinniście się przyzwyczaić :P
Zbliżamy się do końca (jeszcze 2 rozdziały i epilog ;O), więc niedługo usunę ankietę i zacznę brać się za nowe opowiadanie :)
Czekam na Wasze opinie :*
Nicole <3