Rozdział dedykuję Ninie Verdas, za drugie miejsce w konkursie :*
Kiedy samochód się zatrzymał, przez chwilę oboje siedzieli, wpatrując się przed siebie.
- Przepraszam. - Odezwała się po dłuższej chwili. Z niewiadomych jej samej powodów, czuła, że jest mu to winna. Sama nie miała pojęcia za, co dokładnie przeprasza.
Poczuła na sobie wzrok szatyna. Przekręciła głowę w jego stronę i także na niego spojrzała. Podniósł pytająco brew. Zapewne to miał zastąpić pytanie - "Za co?". To było oczywiste, więc bez zastanowienia odpowiedziała:
- Za to, że szybciej opuściłam pracę, za to, że zrobiłam Ci problem, za to, że musiałeś odwozić mnie do domu... - Zaczęła wymieniać. - Za cały dzisiejszy dzień.
- Nie masz powodu do przeprosin. - Oznajmił. - To naprawdę nie Twoja wina. Po prostu musisz wziąć kilka dni wolnego, a jak wrócisz, wszystko będzie dobrze.
- Nie muszę brać wolnego. - Stwierdziła. Uważała, że wszystko jest w porządku i to bez sensu siedzieć w domu, podczas gdy w te dni mogłaby zrobić wiele w pracy. - Jutro przyjdę.
- Gdybyś go nie potrzebowała, nie mdlałabyś. - Zauważył. - A jeśli spróbujesz przyjść, ochrona Cię wyrzuci.
Westchnęła głośno. Przez chwilę zastanawiała się, co mu odpowiedzieć. Nie chciała powiedzieć jakiejś głupoty, którą spokojnie by skomentował i wiedział, że jest górą. Z drugiej strony nie przychodziło jej do głowy nic, co mogłoby odebrać mu mowę. Nie miała zamiaru się z nim kłócić o to, czy pójdzie do pracy, bo bez względu na wszystko to zrobi.
Po chwili odpięła pasy i wyszła z samochodu. Zanim zamknęła drzwi pojazdu, usiadła z powrotem.
- Wejdziesz? - Zaproponowała niepewnie. Sama nie wiedziała, dlaczego to powiedziała.
* * *
Weszli do środka. Szatynka odłożyła torebkę na kanapę i wróciła, żeby
odwiesić płaszcz pomógł jej. Przystanęła. Ponownie zakręciło się jej w
głowie. Złapała się za głowę, a Verdas w błyskawicznym tempie pojawił
się tuż obok. Złapał ją za ramiona i podprowadził do sofy. Tam pomógł
jej usiąść.
- Przyniosę Ci szklankę wody. - Powiedział i nie czekając na odpowiedź, ruszył do kuchni.
Po niedługiej chwili wróciła i podał jej szklankę. Wzięła ją i od razu wypiła jej zawartość. Zajął miejsce obok.
- Wszystko już okej? - Przytaknęła. - Zostać z Tobą aż zaśniesz?
- Nnie, na pewno Twoja żona na Ciebie czeka...
- Nic się nie stanie, jak poczeka dłużej. - Oznajmił.
Uśmiechnęła się lekko i oparła się o oparcie kanapy. Przymknęła oczy i po chwili zasnęła.
- Przyniosę Ci szklankę wody. - Powiedział i nie czekając na odpowiedź, ruszył do kuchni.
Po niedługiej chwili wróciła i podał jej szklankę. Wzięła ją i od razu wypiła jej zawartość. Zajął miejsce obok.
- Wszystko już okej? - Przytaknęła. - Zostać z Tobą aż zaśniesz?
- Nnie, na pewno Twoja żona na Ciebie czeka...
- Nic się nie stanie, jak poczeka dłużej. - Oznajmił.
Uśmiechnęła się lekko i oparła się o oparcie kanapy. Przymknęła oczy i po chwili zasnęła.
* * *
Kiedy dostatecznie upewnił się, że szatynka śpi, wstał z kanapy.
Ubrał kurtkę i skierował się do drzwi, gdy usłyszał jak krzyczy.
Ponownie zjawił się w salonie. Przez chwilę przyglądał się Castillo, a
następie z powrotem usiadł obok. Lekko ją objął. Nie chciał jej obudzić.
Przytulił tak, żeby wtulała się w jego tors.Po chwili się uspokoiła.
Postanowił posiedzieć z nią chwilę. Niestety po niedługim czasie zasnął.
Rano, kiedy się obudził, szatynki nie było obok niego. Przetarł oczy i odruchowo wyjął komórkę z kieszeni. Na ekranie pojawiły mu się komunikaty o 20 nieodebranych połączeniach od Francesci. Od razu wybrał jej kontakt i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Halo? - Odezwała się po kilku sygnałach. - Leon, gdzie byłeś całą noc? Martwiłam się o Ciebie!
- Jjjja... - Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedziom. Wiedział, że gdy powie prawdę, kobieta się wkurzy. W końcu kto uwierzy w wymówkę "Zasnąłem u jednej z pracownic, ale do niczego między nami nie doszło"? Z pewnością nie Fran. Nie chciał jej okłamywać, ale czasem kłamstwo jest lepsze niż prawda. - Zasnąłem w pracy...
- Martwiłam się... - Powiedziała spokojniej. - Myślałam, że coś Ci się stało...
- Spokojnie, nic mi nie jest. - Zapewnił ją. - Będę w domu za jakąś godzinę.
- Okej. - Odpowiedziała. - Na razie.
- Pa.
Rozłączył się, a w pokoju pojawiła się Castillo. Miała na sobie luźny dres i papcie, zaś jej włosy związane były w luźnego koka. Nie miała ani grama makijażu.
- Czyżby Panna Castillo postanowiła się poddać? - Zapytał, po przyjrzeniu się jej wyglądowi. Spojrzała na niego pytająco, więc dodał: - Myślałem, że trudniej będzie Cię przekonać do tego, żebyś została w domu...
- Źle myślałeś. - Stwierdziła z lekkim uśmiechem. - Nie miałam ochoty się o to awanturować, więc postanowiłam odpuścić...
- I słusznie. - Zauważył.
- Chcesz kawy?
- Nie, muszę wracać do domu. - Oznajmił. - Francesca na mnie czeka.
- Na pewno się martwi, więc nie zatrzymuję Cię. - Powiedziała.
Uśmiechnął się do niej, po czym wstał, pocałował ją w policzek i opuścił niewielkie mieszkanie. Szatynka zaś zrobiła sobie śniadanie, które zjadła i przysiadła na kanapie, zastanawiając się co mogłaby robić. W pewnym momencie jej wzrok powędrował na półkę z książkami. Skupiła się na jednej z nich.
Została już ostatnia torba. Dziewczyna od razu zorientowała się, że to od jej ojca. W końcu zawsze swoją nieobecność wygradzał prezentami. Myślał, że to jest ważniejsze niż jego obecność. Mimo żalu jaki skrywała, zawsze cieszyła się z podarunków od niego. To była jedyna rzecz, któa pokazywała, że nadal ma ojca.
Wzięła torbę i wyjęła z niej dość grubą książkę. Otworzyła na pierwszej stronie i przejechała po niej palcem. Uśmiechnęła się szeroko i wstała w celu pójścia do pokoju i zapoznania się z treścią nowej książki. Niestety w salonie zjawił się Ben. Chciała go wyminąć, ale gdy to robiła wyrwał jej z ręki upominek od jej ojca.
- Skąd to masz? - Zapytał.
- Od taty. - Odpowiedziała spokojnie mimo iż w środku gotowała się ze złości. Nienawidziła swojego ojczyma, i nigdy sama nie pozwoliłaby mu dotknąć jej własności. - Jutro są moje szesnaste urodziny, on przynajmniej pamiętał.
- Będzie świetne do pieca. - Stwierdził z głupim uśmiechem. - Możesz iść.
- Oddaj mi to. - Rozkazała, ale ten tylko odszedł kawałek, przyglądając się książce. - Oddaj, to moje!
Widząc, że nie zareagował, podeszła i próbowała wyrwać mu przedmiot. Ten załapał ją za nadgarstek i lekko uniósł do góry.
- Nie masz nic do gadania. - Wysyczał przez zęby. - A teraz wynocha do swojego pokoju.
Mimo wszystko bała się go. Próbowała zgrywać odważną, ale po wszystkim co przez niego przeszła, robiło się to coraz trudniejsze. Z grymasem na twarzy, wyrwała mu się.
- Ej! - Krzyknął, gdy była przy drzwiach. Niechętnie się odwróciła i spojrzała na niego. - Łap! - Krzyknął i niespodziewanie rzucił książką. Nie zdążył jej złapać i trafiła w jej oko. Zakryła je ręką, po czym podniosła książkę i wybiegła z pomieszczenia.
Westchnęła cicho i wstała z kanapy. Wzięła do ręki książkę i wróciła na swoje miejsce. Otworzyła ją i od razu wypadło zdjęcie. Ponownie ujrzała jego, a na odwrocie napis.
Rano, kiedy się obudził, szatynki nie było obok niego. Przetarł oczy i odruchowo wyjął komórkę z kieszeni. Na ekranie pojawiły mu się komunikaty o 20 nieodebranych połączeniach od Francesci. Od razu wybrał jej kontakt i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Halo? - Odezwała się po kilku sygnałach. - Leon, gdzie byłeś całą noc? Martwiłam się o Ciebie!
- Jjjja... - Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedziom. Wiedział, że gdy powie prawdę, kobieta się wkurzy. W końcu kto uwierzy w wymówkę "Zasnąłem u jednej z pracownic, ale do niczego między nami nie doszło"? Z pewnością nie Fran. Nie chciał jej okłamywać, ale czasem kłamstwo jest lepsze niż prawda. - Zasnąłem w pracy...
- Martwiłam się... - Powiedziała spokojniej. - Myślałam, że coś Ci się stało...
- Spokojnie, nic mi nie jest. - Zapewnił ją. - Będę w domu za jakąś godzinę.
- Okej. - Odpowiedziała. - Na razie.
- Pa.
Rozłączył się, a w pokoju pojawiła się Castillo. Miała na sobie luźny dres i papcie, zaś jej włosy związane były w luźnego koka. Nie miała ani grama makijażu.
- Czyżby Panna Castillo postanowiła się poddać? - Zapytał, po przyjrzeniu się jej wyglądowi. Spojrzała na niego pytająco, więc dodał: - Myślałem, że trudniej będzie Cię przekonać do tego, żebyś została w domu...
- Źle myślałeś. - Stwierdziła z lekkim uśmiechem. - Nie miałam ochoty się o to awanturować, więc postanowiłam odpuścić...
- I słusznie. - Zauważył.
- Chcesz kawy?
- Nie, muszę wracać do domu. - Oznajmił. - Francesca na mnie czeka.
- Na pewno się martwi, więc nie zatrzymuję Cię. - Powiedziała.
Uśmiechnął się do niej, po czym wstał, pocałował ją w policzek i opuścił niewielkie mieszkanie. Szatynka zaś zrobiła sobie śniadanie, które zjadła i przysiadła na kanapie, zastanawiając się co mogłaby robić. W pewnym momencie jej wzrok powędrował na półkę z książkami. Skupiła się na jednej z nich.
Została już ostatnia torba. Dziewczyna od razu zorientowała się, że to od jej ojca. W końcu zawsze swoją nieobecność wygradzał prezentami. Myślał, że to jest ważniejsze niż jego obecność. Mimo żalu jaki skrywała, zawsze cieszyła się z podarunków od niego. To była jedyna rzecz, któa pokazywała, że nadal ma ojca.
Wzięła torbę i wyjęła z niej dość grubą książkę. Otworzyła na pierwszej stronie i przejechała po niej palcem. Uśmiechnęła się szeroko i wstała w celu pójścia do pokoju i zapoznania się z treścią nowej książki. Niestety w salonie zjawił się Ben. Chciała go wyminąć, ale gdy to robiła wyrwał jej z ręki upominek od jej ojca.
- Skąd to masz? - Zapytał.
- Od taty. - Odpowiedziała spokojnie mimo iż w środku gotowała się ze złości. Nienawidziła swojego ojczyma, i nigdy sama nie pozwoliłaby mu dotknąć jej własności. - Jutro są moje szesnaste urodziny, on przynajmniej pamiętał.
- Będzie świetne do pieca. - Stwierdził z głupim uśmiechem. - Możesz iść.
- Oddaj mi to. - Rozkazała, ale ten tylko odszedł kawałek, przyglądając się książce. - Oddaj, to moje!
Widząc, że nie zareagował, podeszła i próbowała wyrwać mu przedmiot. Ten załapał ją za nadgarstek i lekko uniósł do góry.
- Nie masz nic do gadania. - Wysyczał przez zęby. - A teraz wynocha do swojego pokoju.
Mimo wszystko bała się go. Próbowała zgrywać odważną, ale po wszystkim co przez niego przeszła, robiło się to coraz trudniejsze. Z grymasem na twarzy, wyrwała mu się.
- Ej! - Krzyknął, gdy była przy drzwiach. Niechętnie się odwróciła i spojrzała na niego. - Łap! - Krzyknął i niespodziewanie rzucił książką. Nie zdążył jej złapać i trafiła w jej oko. Zakryła je ręką, po czym podniosła książkę i wybiegła z pomieszczenia.
Westchnęła cicho i wstała z kanapy. Wzięła do ręki książkę i wróciła na swoje miejsce. Otworzyła ją i od razu wypadło zdjęcie. Ponownie ujrzała jego, a na odwrocie napis.
* * *
I
oto 5 :) Zdaję sobie sprawę z tego, że jest nudny, ale akcja się
dopiero rozkręca... Poza tym nie chcę robić od razu Leonetty :D Chcę,
żeby najpierw się do siebie zbliżyli :>
Mam
w planie co rozdział dawać jakieś wspomnienie z dzieciństwa Vilu, ale
zapewne coś zepsuję (ja to robię tak dla przypomnienia ;p) więc nie
oczekujcie zbyt wiele xDD
To tyle :*
Czekam na Wasze opinie :*
Nicol :*
30 komentarzy = Next
Zajmuje :*
OdpowiedzUsuńKochana wspaniały rozdział :*
OdpowiedzUsuńNie ładnie mi tak gadać, że nie masz talentu xDDD
Rzeczywiście jesteś szybsza ode mnie, bo ja nadal jeszcze swojego nie skończyłam - tylko nie bij xDDD
Wiedziałam, że wrócisz szybciej - ja być taki jasnowidz xDDD
Rozdział nie jest wcale nudny tylko wspaniały <333
Ja jak zwykle głupia nie ogarnęłam na początku, że to wspomnieni Vilu tylko, że to jakiś tekst z tej książki, którą wyciągnęła xDDD - można się śmiać z moje głupoty pozwalam :D
Czekam na next <333
Kinga Blanco
Rozdział jest świetny,a nie nudny!!! Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBidna Viola zemdlała , ale dobry szef się nią zaopiekował :)
Jak super , że wróciłaś brakowało mi twoich rozdziałów
one są takie awesome ! <3
Czekam z niecierpliwością na kolejne !
Pozdrawiam w ten upalny dzień :**
Cudowny :)
OdpowiedzUsuńJaki dobry szef z Leosia :)
Zaopiekował się Vilu, która zemdlała :)
Bardzo się cieszę, że wróciłaś :)
Bardzo mi brakowało twoich rozdziałów :)
Czekam z niecierpliwością na kolejne ):
Pozdrawiam,
Rose M.
OMG !!! ZAJEBISTA KOŃCÓWKA !!! NA TYM ZDJĘCIU NA PEWNO JEST LEON <333333
OdpowiedzUsuńwam też nie pojawiło się że jest nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńBlogger mnie nie lubi i raz na jakiś czas się po prostu nie pokazuje :/
UsuńŚWIETNY ROZDZIAŁ! CIESZĘ SIĘ, ŻE NIE CHCESZ OD RAZU, BĘDZIE CIEKAWIEJ. <333 CZEKAM NA NEXTA!
OdpowiedzUsuńWzruszający rozdział. Nie wiedziałam, że ona miała ojczyma :P Ale coś podejrzewałam :O
OdpowiedzUsuńSuper ! Czekam na next
OdpowiedzUsuńnext! ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :)
Cudo <3
OdpowiedzUsuńZakochałam się!
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
Super , super , super !!!
OdpowiedzUsuńKocham twój blog <3
Genialnie piszesz !
Kinia ;)
Extra! Ziomeczku jesteś niesamowita! Rozdział wyszedł ci.. ach... poprostu cudo! Nic dodać nic ująć. I LOVE YOU !!! ( Bez skojarzeń xd ).Czekam na next bardzo niecierpliwie :)
OdpowiedzUsuńMonika<3
ŚWIETNY
OdpowiedzUsuńSuper rozdział !
OdpowiedzUsuńSuper blog :)
Od dziś zaczynam czytać :D
Masz talent i fajnie go pokazujesz.
Leon zasnął u Violi.
Czekam na next'a :*
Pozdrawiam <3
<3
OdpowiedzUsuńCudo <333 No i dobrze, że nie chcesz od razu robić Leonetty! <3 I nic nie psujesz!!! Piszesz wszytsko fantastycznie!!! <333 Czekam na next i pozdrawiam. Besos :*
OdpowiedzUsuńTe amo <3
Kocham <3
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na next :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział <3
OdpowiedzUsuńMasz naprawdę wielki talent. Z góry przepraszam za reklamę ale dziś założyłam bloga. Zależy mi nad oceną: http://leon-violetta-magia.blogspot.com/
Dax <3
Jaki ty masz talent !!! Kochana pisz jak najwięcej
OdpowiedzUsuńCzytając twoje rozdziały sam uśmiech pojawia się na twarzy !
Awwww *.*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział . Leoś zmęczony zasnął u Violi :*
OdpowiedzUsuńSłodko
Fantastyczny < 33
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
Zapraszam do mnie :
Amormimundo.blogspot.com
:*