Szatyn przytaknął, a kobieta ruszyła w stronę wcześniej wymienionego pomieszczenia. Leon błądził wzrokiem pod korytarzu, gdy dostrzegł Castillo. Lekko się uśmiechnął i do niej podszedł.
- Hej. - Odezwał się jako pierwszy.
- Hhej... - Zająknęła się. - Jesteś sy...
- Synem Twojego gburowatego szefa? - Przerwał jej. - Niestety tak. To dziś nad tym ubolewam.
- Miałam gorszych szefów. - Oznajmiła. - Twój ojciec nie jest aż taki zły...
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- Za surowo go oceniasz. - Stwierdziła. - Dlaczego nie chcesz przejąć firmy? - Zapytała, a po chwili dodała: - Eee... yyy... Niechcący podsłuchałam i...
- Już. - Ponownie jej przerwał. - Nie tłumacz się.
Zarumieniła się lekko i spuściła głowę na dół.
- Więc?
- Po prostu nie chcę. Przejmę od niego tą zakichaną firmę, a potem do końca życia będzie mi wypominał, że istnieje ona tylko dzięki niemu, a ja przyszedłem i wziąłem gotowe.
- Skąd możesz wiedzieć, że tak będzie? - Zadała kolejne pytanie. - Może Twój ojciec Cię zaskoczy? Poza tym... Chyba oboje nie chcielibyście, żeby ta firma była prowadzona przez kogoś obcego, prawda?
* * *
Siedziała w toalecie i czekała. Wiedziała, że to właśnie teraz okaże się czy jej przypuszczenia są prawdziwe. Ciągłe wymioty, spóźniony okres i dodatkowo wszystko ją denerwuje... Dla Francesci to oznaczało jedno - jest w ciąży. Jednak musiała mieć stuprocentową pewność. Dlatego właśnie, w tajemnicy przed swoim mężem, kupiła test ciążowy. Każda sekunda oczekiwania na wynik wydawałaby się jak minuta. Minuta jak godzina. Godzina jak dzień. Dzień jak wieczność. Nie ukrywała, że była dość niecierpliwą osobą. Musiała mieć zawsze na "za chwilę". Nieważne co to było. Po prostu tak miało być. Mimo to miała także dobre cechy; była skromna, miła, pomocna i życzliwa. W porównaniu z jej dobrymi cechami, wady nic nie znaczyły.
- Francesca! - Usłyszała głos swojego męża. - Jak długo można siedzieć w tym szczoilecie?! Chcesz, żeby pęcherz mi eksplodował?!
- Ogarnij siebie i swój pęcherz! - Odkrzyknęła. - Jak Ci coś nie pasuje, idź do sąsiadów!
- Pff... Mamy dość sporą liczbę kwiatów... - Zauważył i udał, że odchodzi.
- Zostaw moje kwiaty!
Wybiegła z łazienki i wpadła prosto w ramiona Leona.
- Odwal się od moich kwiatków. - Rozkazała.
- Kwiatki mają się dobrze. - Oznajmił i namiętnie ją pocałował.
Uśmiechnęła się i oddała pocałunek.
- Kocham Cię, wiesz? - Zapytała po oderwaniu.
- Wiem. - Odpowiedział i powtórzył swój poprzedni ruch. - Ale ja idę teraz do łazienki.
- Nie! - Krzyknęła, przypominając sobie o tym, co tam zostawiła. - Ppoczekaj jeszcze chwilę!
- Co? - Spytał zdziwiony. - O co...
Nagle usłyszał dzwonek swojego telefonu.
- Halo? - Odezwał się. - Przy słuchawce... Co?!... Nie, to niemożliwe... Już jadę...
- Co jest? - Zadała pytanie, gdy się rozłączył.
- Zbieraj się, opowiem Ci po drodze.
Mimo zdziwienia wzięła torebkę, ubrała buty i wyszła razem ze swoim mężem. Po drodze opowiedział jej wszystko, czego się dowiedział.
- Francesca! - Usłyszała głos swojego męża. - Jak długo można siedzieć w tym szczoilecie?! Chcesz, żeby pęcherz mi eksplodował?!
- Ogarnij siebie i swój pęcherz! - Odkrzyknęła. - Jak Ci coś nie pasuje, idź do sąsiadów!
- Pff... Mamy dość sporą liczbę kwiatów... - Zauważył i udał, że odchodzi.
- Zostaw moje kwiaty!
Wybiegła z łazienki i wpadła prosto w ramiona Leona.
- Odwal się od moich kwiatków. - Rozkazała.
- Kwiatki mają się dobrze. - Oznajmił i namiętnie ją pocałował.
Uśmiechnęła się i oddała pocałunek.
- Kocham Cię, wiesz? - Zapytała po oderwaniu.
- Wiem. - Odpowiedział i powtórzył swój poprzedni ruch. - Ale ja idę teraz do łazienki.
- Nie! - Krzyknęła, przypominając sobie o tym, co tam zostawiła. - Ppoczekaj jeszcze chwilę!
- Co? - Spytał zdziwiony. - O co...
Nagle usłyszał dzwonek swojego telefonu.
- Halo? - Odezwał się. - Przy słuchawce... Co?!... Nie, to niemożliwe... Już jadę...
- Co jest? - Zadała pytanie, gdy się rozłączył.
- Zbieraj się, opowiem Ci po drodze.
Mimo zdziwienia wzięła torebkę, ubrała buty i wyszła razem ze swoim mężem. Po drodze opowiedział jej wszystko, czego się dowiedział.
* * *
Verdas pozwolił Violetcie wyjść wcześniej do domu, przez co w końcu mogła się porządnie wyspać i rano wstać na czas. W firmie była wcześnie i jak zwykle od razu zabrała się do pracy. Godziny mijały, a ona wciąż robiła to samo. Kilka razy pytała się, czy jest już jej szef, ale za każdym razem odpowiedź brzmiała "nie". Po jakimś czasie postanowiła dać sobie spokój. Usiadła na kanapie w swoim gabinecie i westchnęła głośno.
Po niedługiej chwili do pomieszczenia wtargnęła Ludmiła, asystentka jej szefa i jednocześnie jej przyjaciółka.
- Nie uwierzysz co się stało! - Krzyknęła.
- Lu, błagam... Nie krzycz. - Poprosiła, łapiąc się za głowę. - Co jest takiego ważnego, że tak krzyczysz?
- Coś nie tak? - Zmieniła, widząc reakcję swojej przyjaciółki. - Jakieś problemy?
- Nie, tylko głowa mi pęka...
- Może Ci przynieść coś na ból głowy? - Zapytała zmartwiona.
- Nnie, dzięki... - Odpowiedziała. - Zaraz mi przejdzie.
- Na pewno? To przecież żaden problem.
- Nie. - Powiedziała pewniej. - Co takiego się stało?
- Szef wylądował w szpitalu. - Oznajmiła, siadając obok szatynki.
- Co? - Zapytała zdziwiona. - Co mu jest? Dlaczego?
- Tego nie wiem... - Odparła. - Wiem tylko, że jest w szpitalu.
Nie odpowiedziała. Zaczęła się zastanawiać, co mogłoby się stać. Przecież Verdas zawsze był okazem zdrowia. Z tego co wie, rano biegał, nie palił, nie pił. Co nagle się stało, że wylądował w szpitalu?, zapytała w myślach.
- Nad czym myślisz?
- Zastanawia mnie, co nagle mogło się stać. - Wyjaśniła.
- Nie tylko Ciebie. - Oświadczyła. - Całą firma się nad tym zastanawia.
- Nikt nic nie wie?
- Nie. Leon zadzwonił i powiedział tylko, że szef jest w szpitalu, nic więcej...
- Co teraz? Jak długo tam będzie? - Dopytywała.
- Nie wiadomo. Myślę, że Leon powinien zająć się firmą przez ten czas.
- Żartujesz? On nie chcę jej przejąć, więc opiekować się nią też.
- Nie będzie miał innego wyjścia. - Stwierdziła. - Muszę wracać do pracy.
- Okej.
- Coś nie tak? - Zmieniła, widząc reakcję swojej przyjaciółki. - Jakieś problemy?
- Nie, tylko głowa mi pęka...
- Może Ci przynieść coś na ból głowy? - Zapytała zmartwiona.
- Nnie, dzięki... - Odpowiedziała. - Zaraz mi przejdzie.
- Na pewno? To przecież żaden problem.
- Nie. - Powiedziała pewniej. - Co takiego się stało?
- Szef wylądował w szpitalu. - Oznajmiła, siadając obok szatynki.
- Co? - Zapytała zdziwiona. - Co mu jest? Dlaczego?
- Tego nie wiem... - Odparła. - Wiem tylko, że jest w szpitalu.
Nie odpowiedziała. Zaczęła się zastanawiać, co mogłoby się stać. Przecież Verdas zawsze był okazem zdrowia. Z tego co wie, rano biegał, nie palił, nie pił. Co nagle się stało, że wylądował w szpitalu?, zapytała w myślach.
- Nad czym myślisz?
- Zastanawia mnie, co nagle mogło się stać. - Wyjaśniła.
- Nie tylko Ciebie. - Oświadczyła. - Całą firma się nad tym zastanawia.
- Nikt nic nie wie?
- Nie. Leon zadzwonił i powiedział tylko, że szef jest w szpitalu, nic więcej...
- Co teraz? Jak długo tam będzie? - Dopytywała.
- Nie wiadomo. Myślę, że Leon powinien zająć się firmą przez ten czas.
- Żartujesz? On nie chcę jej przejąć, więc opiekować się nią też.
- Nie będzie miał innego wyjścia. - Stwierdziła. - Muszę wracać do pracy.
- Okej.
* * *
Małżeństwo siedziało w korytarzu razem z matką Leona. Oczekiwali na wynik badań lekarzy. Bardzo martwili się o Verdasa. Nawet Leon, który wciąż się z nim kłóci. Owszem, często miał do swojego ojca jakieś zażalenia i pretensję, ale mimo wszystko go kochał i nie chciał, żeby coś mu się stało. Zależało mu na jego zdrowiu i szczęściu.
- Jak to się stało? - Zapytał, spoglądając na swoją matkę.
- Nie wiem, po prostu w pewnej chwili stracił przytomność. - Wyjaśniła. - Nie wiem, jak to mogło się stać.
Westchnął głośno. Wstał z krzesła i zaczął chodzić po sali. Szedł wzdłuż całego korytarza i wracał z powrotem. Powtarzał to kilka razy. Za którymś z nich Francesca nie wytrzymała.
- Leon, przestań tak chodzić! - Rozkazał. - Przez to Twoje łażenie w kółko jeszcze bardziej się stresuję!
- A co ja mam powiedzieć?! Mój ojciec leży w szpitalu, nikt nie wie, co się z nim dzieje, a ja mam siedzieć bezczynnie i czekać, aż ktoś raczy mnie powiadomić o stanie mojego ojca?!
- Lepsze to niż łażenie w tą i we w tą!
- Najwyraźniej mi to pomaga, więc nie mówi mi co mam robić!
- Przestańcie się kłócić! - Krzyknęła Pani Verdas, zanim jej synowa zdążyła odpowiedzieć. - Naprawdę nie potraficie normalnie porozmawiać? Pokłócicie się w domu.
Nikt już nic nie powiedział. Leon ponownie zaczął chodzić, a Francesca go obserwowała.
Nagle pojawił się przed nimi Lara.
- Co jest z ojcem?! - Zapytała od razu.
- Lara? - Zdziwiła się Pani Verdas widokiem swojej córki. - Co ty tu robisz? Skąd wiesz o...
- Leon do mnie dzwonił. - Odpowiedziała, zanim zdążyła skończyć pytanie. - Co z nim jest?
- Nie wiem. - Oznajmiła. - Lekarze nie chcą nic powiedzieć.
Westchnęła głośno i usiadła obok Francesci. Lekko się do siebie uśmiechnęły i spojrzała na Leona, który nadal chodził w kółko.
- Długo tak robi? - Zadała pytanie Włoszce.
- Za długo. - Powiedziała. - Myśli, że to coś pomoże.
- Przyjechałaś tu z Madrytu tylko po to, żeby zobaczyć co z ojcem? - Odezwała się jej matka.
- Tak. Coś w tym dziwnego?
- Po prostu nie spodziewałabym się tego ani po Tobie, ani po Leonie. - Wyjaśniła. - Wciąż się kłócicie...
- Dobrze znasz ojca. - Powiedział Leon. - Wiesz, jak trudno utrzymać z nim dobry kontakt, więc nie miej do nas pretensji o to, że nam się to nie udaje.
- Wy też wcale nie macie łatwych charakterów.
- Najwyraźniej musieliśmy to po kimś odziedziczyć. - Odpowiedziała Lara. - Ojciec zawsze musi postawić na swoje i wszystkim zawsze chce rządzić, a my jesteśmy dorośli i sami będziemy o sobie decydować.
* * *
Właśnie kończyła pracę. Pozostawało jej tylko pochować niektóre papiery i mogła swobodnie wrócić do domu. Wstała z krzesła i wzięła swoją torebkę. Następnie ubrała płaszcz i skierowała się w stronę wyjścia ze swojego gabinetu. Nacisnęła klamkę i ujrzała Ludmiłę, która szła w stronę windy.
- Lu! - Krzyknęła za nią, na co blondynka się odwróciła.
Dobiegła do niej i razem weszły do windy.
- Wiesz już coś więcej o szefie? - Zapytała po jakimś czasie.
- Co z szefem nie, ale wiem kto go zastąpi. - Oznajmiła z uśmiechem.
- Kto?
- Leon. - Odpowiedziała krótko.
* * *
Oto dwójeczka :)
Fran podejrzewa u siebie ciążę... Tak, lubię być wredna ;p
Tyle, nie rozpisuję się.
Czekam na Wasze opinię :**
Zajmuję żono ;*
OdpowiedzUsuńZajmuję <3
OdpowiedzUsuńZajmuję ^^
OdpowiedzUsuńSuper dwójeczka :)
OdpowiedzUsuńJaka z ciebie małpa! Jak mogłaś zrobić podejrzewaną ciąże?! Ale mam nadzieje że to będzie tak że będzie dziecko.. ale nie Leosia :D. Super rozdział! Naprawdę warto było czekać. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńMonika<3
oby poprostu nie mogła się wysrać albo coś a nie KU*** ciąża!!!!!
UsuńxD
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńJa również mam nadzieję, że to dziecko nie będzie Leona tylko na przykład Marco.
Jeśli będziesz miała czas zapraszam do mnie:
violetta-opowiadanie1.blogspot.com
Pozdrawiam i życzę weny,
Rose
Ekstra,to jest mega!!!
OdpowiedzUsuńBoski ! :)
OdpowiedzUsuńMoże niech Fran zdradzi Leona z Marco i to będzie jego dziecko .? ;D
Czekam na next .!!! <3
Genialny rozdział!!
OdpowiedzUsuńJak ty wspaniale piszesz tylko pozazdrościć (nie zaprzeczaj xD)
Fran w ciąży. Mamy niespodziankę xD
Akcja się coraz bardziej mi podoba ;D
Pierwszy raz widzę na blogu, że Lara jest siostrom Leona. Masz u mnie plusa xDD
Czekam na next ;*
Kinga Blanco
super ;3
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next :)
OdpowiedzUsuńBoski <33
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
Buziaki ;**
Ps. Dawno Cię u mnie nie było ;(
Ja też przepraszam, że nie komentowałam. Zamierzam się poprawić ;D
Ostatnio nie miałam czasu na blogi :/ Obiecuję, że niedługo wejdę i skomentuje ;*
UsuńPozdrawiam ;*
NNicol ;*
Super , super , super !!!
OdpowiedzUsuńKocham twój blog <3
Genialnie piszesz !
Miłego weekendu <3
Buziaki :*****
Boski :3
OdpowiedzUsuńFran w ciąży... tzn. podejrzewa :D
Szef w szpitalu :c
Lara?
Leon jako szef? Hmm...
Tyle się w tym rozdziale dzieje ^.^
Czekam na next'a i życzę weny! xxx
~KatePasquarelli
Super :3
OdpowiedzUsuńCaat :3
Cudo <3
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga.
Rozdział bardzo fajnie napisany. <3
Masz wspanialy styl pisania.
Wiesz czego mi brakuje trochę w rozdziałach?
Więcej bohaterów.
Fajnie by było gdybyś dodała Maxiego Naty i innych.
Ale to tylko taka sugestia. Bo i tak opowiadanie jest cudowne.
Leon szefem Vilu ^^
Lara siostra Leona? Fajnie<3
Wciąż nie mogę uwierzyć że Gran jest ŻONĄ Leona.
Rozwaliło mnie zachowanie Fran .
Ideał sie od moich kwiatków =D
Ona jeszcze podejrzewa ciążę. Brakuje mi słów by wyrazić mój zachwyt tym rozdziałem. Nie mogę doczekać sie nexta. ;*
Te amo
Madzia<3
Inni bohaterowie się z czasem pojawia tylko pierw chcę rozkręcić trochę akcje ;) Powoli ich wprowadzam tak jak właśnie w tym rozdziale Lu i Larę xd
Usuńleon jest mężem fran?
OdpowiedzUsuńTak xDDD Napisałam o tym w pierwszym rozdziale ;)
Usuń