Rozdział dedykuję Teddy, mojej macosze, przez którą ten rozdział jest taki krótki ;*
Violetta od dwóch tygodni pracuje w rodzinnej firmie Verdasów. Małżeństwo jest z niej bardzo zadowolone. Jeszcze nigdy nie spotkali się z tak pracowitą kobietą, a są w tej branży bardzo długo. Mogą z ręką na sercu powiedzieć, że w stu procentach są z niej zadowoleni i nie mają żadnych problemów z młodą Castillo. Nieraz szatynka zostaje po godzinach, aby wszystko, co robi było idealne.
Tak też było poprzedniej nocy. Violetta dopiero o 3 nad ranem wróciła do swojego mieszkania. Od razu opadła na łóżko i zasnęła, a gdy się obudziła pozostawało jej bardzo mało czasu na zdążenie do pracy. Dodatkowo jej samochód znowu był w naprawie, więc musiała skorzystać z publicznego środku transportu. Wsiadła do autobusu i zajęła miejsce. Oparła głowę o szybę i przymknęła oczy. Tyle godzin snu to stanowczo za mało. Tym bardziej, kiedy za sobą ma już około trzech identycznych nocy.
Przymknęła oczy i po chwili zasnęła.
Kiedy się obudziła, wokół siebie ujrzała zupełnie innych pasażerów. Co jak co, ale pamięć miała idealną. Spojrzała na zegarek znajdujący się na jej lewym nadgarstku i zauważyła, że jest spóźniona ponad godzinę. Szybko wstała ze swojego miejsca i usiadła obok kierowcy.
- Przepraszam... - Zaczęła. - Mógłby się Pan zatrzymać?
- Tutaj? - Przytaknęła skinięciem głowy. - Nie mam mowy. Niedaleko jest ostatni przystanek.
- Będzie się Pan cofał?
- Nie. - Odpowiedział krótko.
Szatynka westchnęła i wyjęła z czarnej torby swój telefon. Odblokowała go i już miała wybierać numer do swojego szefa, gdy urządzenie się wyłączyło. Z początku nie wiedziała, o cop chodziło, ale gdy ponownie je włączyła, pojawił się komunikat o za słabej baterii.
- Cholera. - Przeklnęła pod nosem.
Poprzedniej nocy była zbyt zmęczona, żeby podłączyć telefon do ładowarki i przez to nie ma jak powiadomić szefa o swoim spóźnieniu. Wiedziała, że będzie miała kłopoty, gdy dotrze do firmy. O ile w ogóle dotrze...
Na kolejnym przystanku zmuszona była wysiąść z autobusu. Rozejrzała się dokładnie i od razu spostrzegła, że jest to kompletne odludzie. Nie wiedziała, co robić. Przecież nie dojdzie na pieszo do firmy, a obok nie ma nikogo, kto mógłby pożyczyć jej telefon. Po chwili opadła na ziemię. Schowała twarz w dłoniach i zaczęła myśleć. Przecież musi coś zrobić.
Nagle obok zatrzymał się sportowy samochód. Szatynka od razu domyśliła się, że jego właścicielowi nie brakuje pieniędzy. Z pojazdu wyszedł wysoki szatyn w okularach przeciwsłonecznych. Na sobie miał dżinsowe rurki, i skórzaną kurtkę. Zdjął okulary i podszedł do Castillo.
- Nic Pani nie jest? - Zapytał. - Przewróciła się Pani?
- Nie. - Zaprzeczyła. - Po prostu... Ciężki dzień...
- Dlatego postanowiła Pani wyjechać na odludzie i położyć się na ziemi? - Spytał zdezorientowany.
- Nie do końca.
Podał jej rękę, którą złapała i wstała. Otrzepała się z ziemi.
- Ma Pan telefon? - Zadała pytanie z nutką nadziei w głosie.
- Tak, ale nie sądzę, żeby się Pani przydał rozładowany. - Odpowiedział. - Może gdzieś Panią podwieźć?
- Nie, na pewno ma Pan coś ważnego...
- Tylko spotkanie z ojcem, to naprawdę nic ważnego. - Zapewnił ją. - To jak?
- No dobrze.
Otworzył jej drzwi od samochodu, do którego wsiadła. Zajął miejsce obok i odpalił silnik. Szatynka powiedziała mu, gdzie ma jechać.
- Pracuje tam Pani? - Spytał.
- Tak. - Odpowiedziała. - Coś w tym dziwnego?
- Nie, tylko... - Zawiesił głos. - Nieważne.
- Na pewno pański ojciec nie będzie zły? - Upewniła się.
- Po pierwsze: mam na imię Leon. - Przedstawił się, po czym spojrzał na nią i się uśmiechnął.
- Violetta. - Odpowiedziała.
- Po drugie: będzie musiał jakoś to wytrzymać, bo mam zamiar skoczyć jeszcze na kawę i może do parku lub kina...
- Więc masz czas?
- Nie. - Zaprzeczył. - Miałem być o 9, a jest... - Spojrzał na zegarek. - Za chwilę 11.
- Nie sądzisz, że to trochę nieodpowiedzialne? - Zauważyła. - Twój ojciec mógł mieć ważniejsze sprawy, a odwołać je tylko po to, żeby się z Tobą spotkać.
- Życie. - Odpowiedział krótko. - Nie widział mnie miesiąc, więc kilka godzin jeszcze poczeka.
Postanowiła zostawić to bez komentarza.
Dalej jechali w ciszy.
Kiedy dotarli na miejsce, szatynka jak najszybciej wysiadła z samochodu. Wbiegła do biurowca i weszła do windy. Na odpowiednim piętrze wyszła.
- Panno Castillo, gdzie się Pani podziewała? - Zapytał z pretensjami jej szef. - Jest 12.
- Przepraszam, jja najpierw zaspałam, a potem zasnęłam w autobusie i...
- Mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz. - Przerwał jej.
Kiwnęła głową.
- A teraz niech Pani wraca do pracy.
Bez słowa ruszyła do swojego gabinetu. Tam rozpoczęła swoją pracę.
Po kilku godzinach poczuła się spragniona. Postanowiła iść i zrobić sobie kawę. Wyszła ze swojego gabinetu i weszła do odpowiedniego pomieszczenia. Wyjęła kubek i zrobiła sobie kawę. Do środka weszła młoda kobieta. Miała na sobie turkusową sukienkę oraz dżinsową kurtkę, a na nogach baleriny. Obdarowała Castillo uśmiechem.
- Emm... To ty tu robisz kawę? - Zapytała pierwsza.
- Nnie, ja jestem tu doradcą finansowym. - Oznajmiła. - Jeśli chcesz kawę, musisz zrobić ją sobie sama.
- Okej. - Odpowiedziała i podeszła do ekspresu. - Długo tutaj pracujesz? Wcześniej Cię nie zauważyłam...
- Nie, 2 tygodnie. - Powiedziała. - A ty?
- Ja tu nie pracuję. - Odparła. - Jestem... żoną syna prezesa.
- Czyli synową?
- Można też tak to określić. - Zaśmiały się.
- Muszę wrócić do pracy. - Powiadomiła ją. - Do zobaczenia.
- Na razie.
Wróciła do gabinetu i ponownie zajęła się pracą.
Nie wiedziała, że jej szef ma syna. Owszem, ma żonę, ale nigdy nie wspominał o swoich potomkach. Mówił tylko kiedyś, że nie ma komu przepisać firmy. Jak to nie ma, skoro ma syna?, przeszło jej przez myśl. To bez sensu. Co prawda to nie jej sprawa i nie lubiła się wtrącać, ale ta myśl nie dawała jej spokoju.Nie miała pojęcia, dlaczego. Po prostu ją to interesowało. Westchnęła głośno.
Po jakimś czasie ponownie wyszła. Tym razem po to, żeby odnieść kubek. Wychodząc, zatrzymała się. Pod gabinetem jej szefa stał mężczyzna, który dzisiaj ją podwiózł. Rozmawiał z Verdasem i obejmował kobietę niedawno poznaną przez Castillo.
- Zachowujesz się jak zwykły smarkacz. - Podsłuchała słowa swojego szefa. - Daję Ci na tacy ogromną firmę, z którą będziesz mógł zrobić co tylko zechcesz, a ty masz to w głębokim poważaniu.
- Słuchaj, ja mam własne życie i nie ma w nim miejsca na Twoją przewspaniałą firmę. - Odpowiedział.
- Leon... Proszę Cię, przestań. - Odezwała się kobieta. - Nie możecie chociaż raz porozmawiać na spokojnie? Musicie od razu się kłócić.
- Jak widzisz, Francesco, z Twoim mężem nie da się normalnie rozmawiać. - Oznajmił. - Pamiętaj, że jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebował jakiejkolwiek pomocy, ode mnie jej nie dostaniesz. - Dodał i zniknął w swoim gabinecie.
* * *
Oto jakże beznadziejny rozdział 1. Wiem, że wyszedł krótki, ale miałam go dopracować w weekend. Zrobiłabym to, ale KTOŚ stwierdził, że wcale nie jest :/
Marcesca jest po ślubie! Sialalala ♥ Nie bijcie xD To blog o Leonetcie ;* Oczywiście za bardzoo długi czas i zapewne mnie zabijecie zanim to się stanie ;(
Czekam na opinie ;*
PS. Wiem, że tytuł do dupy :/
Nicol ;*
30 komentarzy = next
super
OdpowiedzUsuńSwietne czekam na next a i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńCudowny i genialny ♥
OdpowiedzUsuńNie beznadziejny, bo świetny *.*
Zaintrygowałaś mnie tym rozdziałem ;D
Już nie mogę się doczekać następnego ^^
Boski <3
OdpowiedzUsuńczekam na next;)
Super!
OdpowiedzUsuńNie biję, bo chcę wiedzieć jak się to skończy ;P
OdpowiedzUsuńChyba nie MARCESCA, tylko LEONESCA ;3
BOSKI, DAWAJ NEXT :)
Miałąm właśnie to napisać ^_^
UsuńKocham Leonsecę <3 Nie tylko na blogu, ale przede wszystkim w serialu :)
Zapraszam do mnie :* -> ncleonyvilu.blogspot.com
Ekstra!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny!!!
OdpowiedzUsuńCudny *.*
OdpowiedzUsuńMamy już poznanie Leona i Violetty ^^ Ale on jest z Francescą? Czyli na początek Leoncesca :))
Czekam na nexta ;**
Pozdrawiam <33
Super.Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńKaja Verdas
Cudo<3
OdpowiedzUsuńKocham kocham i jeszcze raz kocham twojego bloga. Masz wielki talent! Nie mogę doczekać sie nexta;*
Będę szczera... to nie jest ciekawe.. czytałam to na siłę nie jest to fajne.. zawiodlam sie bo wcześniejsze było o WIELE lepsze...
OdpowiedzUsuńCóż... Ja Cię do czytania nie zmuszę ;) Skoro Ci się nie podoba - po prostu nie czytaj. Nwm... To jest dopiero pierwszy rozdział, a mam - moim zdaniem - dobry pomysł na dalsze losy.
UsuńNoe chcę też czytać tamtego, ponieważ ono mi się nie podoba :/ Nie chce pisać czegoś, co najzwyczajniej w świecie mi wychodzi.
Jeśli chodzi o nowe opowiadanie to po prostu napisz na mojego maila (nicki.verdas@gmail.com)
Tyle.
Pozdrawiam ;*
Nicol ;*
Jak ci się nie podoba to nie hejtuj i nie czytaj i po płaczu! A to opowiadanie ( mimo że narazie jest Leocesca hehe ) jest genialne. Całkiem inna historia.
UsuńMonika<3
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńSPAM
Usuńgenialny
OdpowiedzUsuńSupcio :)
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńLeoncesca!?
Mam nadzieję że nie długo będzie Leonetta!!!
Buziaki
Borkosiowa
Czytaj pierwsze litery ;) :
OdpowiedzUsuńGapa
Ewa
Narty
Igła
Arbuz
Lód
Nożyczki
Impreza
Ewelina .!! <3 :D
<3
OdpowiedzUsuńfajny wiem że o leonettcie blog więc nie martwie się fran czekam na next
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńLeonesca ? fajnie :)
Czekam na kolejne rozdziały ;)
Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu:
OdpowiedzUsuńhttp://leonetta-opowiadania.blogspot.com/2014/05/lba.html
:)
A rozdział cudowny. :)
OdpowiedzUsuńwspaniały
OdpowiedzUsuńA mnie tam się podoba ;)
OdpowiedzUsuńHistoria jest... jakby to powiedzieć? Inna? Tak, to chyba odpowiednie słowo.
Podoba mi się. Fantastycznie to wszystko opisałaś. Leonetta się poznała, Leon ma żonę. Ugh. ;D Ale dobrze, że to Fran, bo wolę ją u jego boku niż Larę. ;D Nie wiem czemu. :D
Pierwszy rozdział, a już zapewnia dużo ciekawej akcji. Skoro to blog o Leonettcie to zapewne gdzieś tam się pojawi rozwód, a więc pewnie będzie jakaś zdrada, przekręt albo coś. W końcu jakby się kochali to wszystko by było ok. Ale całe szczęście tak nie jest.
Wiem, wiem. Jestem wredna, ale ja tylko życzę im szczęścia. A w takiej kombinacji, przynajmniej w tym opowiadaniu szczęśliwi nie będą, co nie? ;D
Już uwielbiam to opowiadanie ;)
Serio.
Czekam na następny i poczekam tyle, ile będzie trzeba.
Rozumiem, że poprawiasz i walczysz o oceny. Sama to niedawno robiłam.
Przy okazji dziękuję za komentarz u mnie. Cieszę się, że czytasz i Ci się podoba. ;)
Pozdrawiam,
Candy. <3333
super rozdział
OdpowiedzUsuńBoski rozdział ;*
OdpowiedzUsuńKocham każde twoje opowiadanie!
Co jak to Leoncesa?!
Mam nadzieję, ze to się zmieni i będzie Marcesca i Leonetta <3
Czekam na następny i życzę weny.
Boooski rozdział :)
OdpowiedzUsuńTy... UGH!!! León i Fran? WTF?! Ochh ty wredoto! No ale mam nadzieje że szybko ich rozłączysz i będzie przecudowna Leónetta :D.
OdpowiedzUsuńMonika<3
Cudo !!
OdpowiedzUsuńCzekam na next !! ~ Julka ♥
świetny rozdział cudo czekam na next
OdpowiedzUsuńHAHAHA :D DZIĘKUJĘ ZA DEDYK ♥
OdpowiedzUsuńLepiej późno niż wcale :D