5.01.2014

One Shot Niny Verdas

OS / Fedemiła: ♥ Najszczęśliwszy tydzień w ich bezsensownym życiu ♥

Pamiętam ten najlepszy tydzień mojego życia. Połapałam się, że jest ważny dopiero wtedy, kiedy było za późno. Byłam wściekła na siebie, bo byłam głupia. Strasznie głupia. Nie myślałam wtedy, że
ten chłopak może być kimś ważnym w moim życiu. Wszystko zaczęło się jednego normalnego szarego poniedziałku. A potem, kiedy niedziela przyszła, mój szczęśliwy tydzień minął. Tydzień. 7 dni, 168 godzin, 10 080 minut oraz 604 800 sekund.
Kiedy to wszystko runęło, czułam jak przestaję oddychać, a moje serce się powoli łamię. Wtedy sobie uświadomiłam jak ważny w moim życiu jest ten Włoch.
Federico.
Za każdym razem jak słyszę to imię, czuję jak po raz tysięczny moje serce płaczę a moje płuca przestają się ruszać. Czasami czuję jak mnie obejmuje w nocy jak śnią mi się koszmary i mówi mi żebym się nie bała. Zasypiam potem bez problemu, chociaż czasami opowiadam mu o moim życiu. On nie ma nic do powiedzenia mi, ale razem czujemy się swobodnie. Kiedy już się budzę, płaczę. Cichutko, tak żeby nikt mnie nie słyszał i pomyślał, że jestem zwariowana. A może już tak myślą?
Czasami widzę go wśród uczniów w naszej szkole. Krzyczę wtedy do niego, ale on mnie nie słyszy. Wszyscy znają Federica Pasquarelliego i wiedzą co się z nim stało. Ale moja szkoła jest pełna idiotek, które siedzą sobie w kącie i chichrają się jakby nie miały nic lepszego do roboty. Mam 17 lat i przyzwyczaiłam się do wrednych dziewczyn, które myślą, że są lepsze od wszystkich.
Już 5 miesięcy minęło od tamtego pięknego tygodnia.
A co się działo takiego pięknego?
To już inna sprawa.

Dzień pierwszy - Początek.
Poniedziałek jak poniedziałek. Nic specjalnego, nic nowego. Miałam wtedy trudny okres, bo mój ojciec umarł na raka a mama w ogóle mnie nie rozumiała. Pamiętam te wszystkie wyprawy z moim tatą, jak chodziliśmy do lasu i pływaliśmy w jeziorze. Wycieczki w weekendy kiedy nikt nam nie przeszkadzał. Widziałam potem, że coś jest z moim tatą nie tak. Jednego dnia zemdlał. Moja wina. Czy ja wszystko robię źle? Mogłam powiedzieć mamie, że coś jest nie tak z tatą i wtedy by go zabrała do lekarza, ale nie. Ludmiła zawsze musi coś źle zrobić.
Przychodziłam do niego do szpitala codziennie po szkole, a w weekendy siedziałam przy nim prawie cały dzień. Opowiadał mi różne historie, które przypominały mi czasy kiedy byłam małą dziewczynką i bałam się potwora w szafie. A potem jednego dnia maszyna koło taty zaczęła piszczeć i przybiegli lekarze. Zaczęłam krzyczeć, wyrywać się, lecz na marne. Wyciągnęli mnie z sali. Waliłam w drzwi dopóki nie miałam już siły. Kiedy moja mama przyjechała po mnie, zobaczyła w jakim jestem stanie i pozwoliła mi nie iść do szkoły następnego dnia. Rano zadzwonił do nas lekarz.
- Przepraszamy, ale nie mogliśmy go uratować... - pamiętam dobrze te słowa. Często słyszę je w głowie i w moich snach. Kiedy po raz ostatni zobaczyłam mojego ojca, był blady jak kreda, nie był pełny życia tak jak zawsze.
Nauczyciele mi współczuli, więc nie obchodziło dyrektorkę to, że patrzyłam bezsensownie na długie brudne ulice za oknem zamiast słuchać jej wypowiedzi. Nie zareagowałam nawet kiedy jakiś nowy uczeń usiadł koło mnie. Teraz tak bardzo tego żałuje.
- Cześć, jestem Federico. - powiedział brunet na przerwie.
- Aha. - westchnęłam i jadłam dalej moje chrupki.
Nasze pierwsze spotkanie nie było zbyt udane, lecz on nie dawał za przegraną. Kiedy moja książka upadała, on ją podnosił i się do mnie uśmiechał. I tak przez cały dzień. Ja jednak nie zwracałam na to uwagi i po paru godzinach zapomniałam jak ten chłopak się nazywa.
Jak szłam do domu zaczepiał mnie i chciał pogadać. Kiedy zadawał mi pytania typu "Jak się masz?" lub "Co lubisz robić" ja odpowiadałam zwykłym "Hmmm". Odpuścił sobie dopiero jak doszliśmy do mojego domu. Prawdę mówiąc, przez chwilę myślałam, że będzie czekał pod moim oknem całą noc, ale widziałam jak znika pośród setek innych ludzi.

 Dzień drugi - Wątpliwości.
Kiedy usłyszałam pikanie mojego budzika, zdziwiłam się. Zazwyczaj budził mnie tata i mówił:
- Obudź się kochanie, bo już nowy dzionek wstaje.
Nagle powróciłam do prawdziwego świata, gdzie mojego taty nie było, a cały następny dzień czekał tylko żeby mnie rozwalić.
W szkole nie mogłam się skupić, bo to był przecież mój pierwszy tydzień w tej dziurze kiedy wiedziałam, że tata nie będzie na mnie czekał w domu.
Tata był bezrobotny, ale utrzymywała nas mama, bo miała jakąś "dobrą" pracę w biurze. Jeśli mam być szczera to muszę powiedzieć, że nigdy się nie interesowałam za bardzo mamą, więc nie wiedziałam czym się zajmuje. To było najbardziej bolesne - nie dość, że mój ojciec umarł, to jeszcze mieszkam sama z jakąś kobietą, którą nie interesuje moje życie, a ja nie interesuję się jej. Czasami jest mi dziwnie, bo mama nie wraca z pracy aż do 17:30 więc muszę sama siedzieć w domu. Nawet jak wraca to powie tylko "Co tak głośno puszczasz tą muzykę?" albo "Ach, ta Ludmiła. Pewnie uciekła z domu, bo w ogóle jej nie słyszę".
- Ludmiło! Idziemy na przerwę? - chłopak zaczął pstrykać palcami przed moimi oczami. Czy już mówiłam, że nienawidzę jak ktoś mi tak robi?
Czasami godziny w klasie mi się dłużyły w nieskończoność, a czasami mijały tak szybko, że nie połapywałam się, że już się skończyły. Włoch siedział koło mnie na każdej lekcji, bo nikt nie chciał być koło Ludmiły Ferro, a w klasie nie było innego wolnego miejsca.
Zastanawiam się jednak, czy Federico siedziałby koło mnie gdyby miał inne wyjście?
Niemożliwe, a może jednak?

Dzień trzeci - Piosenka.
Na geografii w końcu popatrzyłam na tego chłopaka. Po raz pierwszy widziałam te iskierki entuzjazmu w jego brązowych oczach a jego uśmiech budził we mnie niepokój. To było dziwnie uczucie, bo gdy odwrócił się i popatrzył na mnie, od razu serce zaczęło mi szybciej bić a jak popatrzyłam w jego oczy od razu odwróciłam się i nie wiedziałam co zrobić.
- Wszystko ok? - jego szept był dziwnie przyjemny, a ja dopiero wtedy zauważyłam jak piękny jest jego głos. Nie wiem dlaczego, ale już w tamtym momencie pomyślałam, że uwielbia muzykę i śpiew. Miałam racje.
Kiedy przerwa się skończyła, weszliśmy do klasy a nauczycielka zapytała czy ktoś umie grać na jakimś instrumencie. Jego ręka jako pierwsza powędrowała do góry, i to właśnie jego wybrała nasza pani. Kiedy wziął gitarę, która była w kącie popatrzyłam jak ją stroi, a na jego twarzy było widać skupienie i determinację. Zaczął grać pierwsze nuty a po chwili zaczął śpiewać piękną piosenkę. Opowiadała o tym, jak bardzo chciałaby wyznać to co czuje, ale nie wie jak. Patrzył na mnie przez całą piosenkę, ale to mnie obchodziło. Nie czułam niczego gdy patrzył na mnie i się uśmiechał. Wszyscy zaczęli klaskać kiedy skończył grać, a nauczycielka mu pogratulowała.


Dzień czwarty - Załamanie.
Federico przyszedł do mnie rano i razem poszliśmy do szkoły. Czułam, że coraz bardziej go lubię. Nie do końca go słuchałam, ale dowiedziałam się trochę o nim. Teraz chciałabym wiedzieć o nim więcej, ale i tak rozmawiałam z jego mamą kiedy już się pozbierała.
W szkole było okropnie, bo przypomniało mi się, że tata opowiadał mi o tym, że pojedziemy kiedyś do Paryża, a właśnie się uczyliśmy o tym mieście. Zaczęłam płakać i zwymiotowałam na moje książki, więc poszłam do domu wcześniej niż zwykle. Wszyscy myśleli, że jestem ohydna i tylko Fede poszedł za mną do toalety. Podał mi szmatkę i wziął mnie za rękę po czym zaprowadził mnie do dyrektorki. Mama odebrała mnie i zaczęła marudzić, że musiała tak długo prosić swojego szefa, żeby jej pozwolił pójść po swoją córkę. Nie słuchałam jej, bo myślałam o tekście piosenki, którą słyszałam poprzedniego dnia.
"- Kiedy będziesz gotowa, ja będę na ciebie czekać, i nigdy nie zapomnę o tobie."

Dzień piąty - Uśmiech.
Poszłam do szkoły bo nie miałam nic do robienia w domu, a poza tym była rocznica naszej szkoły czy coś takiego i w szkole robiliśmy same "przyjemne" rzeczy. Dyrektorka była taka dumna, a nas to nie obchodziło, że nasza szkoła przeżyła tyle lat. Nie dostaliśmy pracy domowej, co było wielkim plusem, bo nie chciałam nic robić tylko się położyć i zasnąć a potem obudzić się w poniedziałek. Nic nie chciało mi się robić, nawet grać na moim cudownym fortepianie na którym grałam każdego dnia po szkole. Wszyscy się przepychali gdy zadzwonił dzwonek i wszyscy wiedzieliśmy, że już możemy iść do domu. Jako jedyna szłam wolno w stronę wielkich drzwi szkolnych i nie przejmowałam się, że nie zdążę się ubrać na imprezę Emmy, najpopularniejszej dziewczyny w szkole, chociaż ta laska i tak mnie wtedy nie zaprosiła. Emma myśli, że jest o wiele lepsza ode mnie tylko dlatego, że jej rodzice są bogaci. Tak naprawdę ona jest największą idiotką, która jest wart tyle, co jej nowa głupia torebka. Jej chłopacy lecą na nią tylko dla pieniędzy. Taka właśnie jest moja szkoła. Nie ma nikogo kto by się zakochał na poważnie, wszyscy chłopcy skaczą z jednego kwiatka na drugi. Najdłuższy związek trwał 3 tygodnie, co jest trochę przerażające.
Po długiej rozmowie z Federico doszłam do domu i po raz pierwszy tego dnia się uśmiechnęłam.


Dzień szósty -  Miłość.
"Wiem, że pewnie śpisz, ale chcę żebyś wiedziała co myślę o tobie. Uśmiechnij się Ludmiło, bo wtedy wyglądasz jeszcze bardziej idealnie. -Federico", przeczytałam o 7:00 rano. Zdecydowałam, że pójdę do niego do domu, bo zdałam sobie sprawę, że ten chłopak robił dla mnie wszystko. Mama spała jak trup więc mogłam po prostu wyjść z domu i pójść gdzie chcę. Czułam się dziwnie kiedy już doszłam do jego domu ale zapukałam i po chwili otworzyła mi bardzo ładna pani.
- Jest tu Federico?
- Ludmiła?
- Tak.
- Fede cały czas o tobie mówi. Chłopak dobrze wybrał.
A gdy poszliśmy do wesołego miasteczka, widziałam jak on na mnie patrzył, tak... Inaczej. Cały czas się zastanawiałam o co chodziło jego matce, i nie rozumiałam dlaczego Federico cały czas o mnie gadał. Nie wiedziałam co miłość może zrobić z człowiekiem. Spędziliśmy cudowny dzień - a gdy Włoch mnie odprowadził do domu powiedział, że chcę się ze mną spotkać następnego dnia o 20:00. Obiecałam mu, że tam będę. Czułam, że to był najlepszy dzień od czasu gdy mój tata umarł. Teraz wiem, że to był mój ostatni szczęśliwy dzień w moim życiu.

Dzień siódmy - Koniec.
"Zabiorę cię tam, gdzie pójść nie możesz, bo przecież razem możemy więcej". Pisałam piosenkę a słowa same wchodziły mi do głowy. Chciałam ją potem pokazać Fede, bo pomyślałam, że on skomponuje muzykę i razem ułożymy tą nową piosenkę. Chciałam mu zaimponować. Bardzo lubiłam Federico i nie wiedziałam dlaczego nie lubiłam go na początku tygodnia.
Wieczorem strasznie się cieszyłam i w podskokach poszłam do parku. Włocha tam nie było, a po chwili zaczęłam wątpić czy w ogóle przyjdzie. Rozchmurzyłam się gdy zobaczyłam jak idzie w moją stronę. Pobiegłam do niego i objęłam go, po czym zaczęłam się śmiać. On zrobił to samo, i po chwili rozmawialiśmy jak starzy przyjaciele.
Jednak po chwili zrobił coś niezwykłego, coś czego nie myślałam, że kiedykolwiek zrobi.
Pocałował mnie.
Nasze ręce się złączyły, a ja ścisnęłam jego dłonie. Wszystko wyjaśniliśmy sobie jednym pocałunkiem.
A kiedy już nie czułam jego ust na moich, nie otworzyłam oczu, tylko myślałam o tym, co się stało.
To był taki wielki błąd.
Usłyszałam pisk opon, a potem jego krzyk.
Otworzyłam oczy.
Wydałam z siebie najstraszniejszy wrzask, pełen bólu, cierpienia i wściekłości.
Wszyscy próbowali mnie uspokoić, lecz ja wyrywałam się i nie dałam im zabrać Federico. Nie mogłam jasno myśleć i chciałam go zostawić. Kiedy jednak udało im go wsadzić do karetki, położyłam się na ziemi i płakałam.
"The chance you've missed,
the love you lost.
The boy you love,
is gone.."
Ten straszny dźwięk. Ten pisk, który oznajmia, że kolejna dusza została odebrana od człowieka. Słyszałam go już dwa razy, za każdym razem ten dźwięk ranił mnie strasznie. Rozwalał mnie od środka, a ja nie robiłam nic a nic, tylko płakałam. Byłam bezradna. 
I właśnie dlatego nienawidzę samej siebie.

* * *
Kolejne dzieło, przez które mam kompleksy ;/

2 komentarze: