*Violetta*
Jestem zła na Leona. Ma racje - nie powinnam proponować Valeri zamieszkania tu bez jego zgody, ale to nie znaczy, że musi się na mnie obrażać. Nawet nie potrafił mi spojrzeć w oczy...
Zeszłam na dół, żeby coś zjeść - spał. Bezgłośnie skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie kanapkę i już miałam wchodzić po schodach, gdy Leon się obudził.
- Długo jeszcze będziemy się tak zachowywać? - spytał.
- Nie mam ochoty teraz z Tobą rozmawiać - rzuciłam i chciałam pójść do sypialni, ale znowu mnie zatrzymał.
- Kiedyś będziemy musieli porozmawiać - oznajmił, pojawiając się koło mnie.
- Teraz chcesz rozmawiać?! - zapytałam, a po moim policzku zaczęły spływać łzy. - Wiem, że zrobiłam źle, ale to nie znaczy, że możesz się na mnie obrażać! Skoro kłócimy się o takie pierdoły to nie wiem, czy dobrze robimy, pobierając się - dodałam spokojniej i udałam się do pokoju.
Kocham Leona jak nie wiem co, ale nie jestem pewna, czy dobrze robimy pobierając się. Wystarczyła jedna głupota, a my już się kłócimy. Ja tak nie chcę. Co jeśli tak będzie częściej?
*Leon*
Spieprzyłem całą sprawę! Wiem! Wiem, że nie powinienem się na nią obrażać! Ale czasu nie cofnę! Niestety... Muszę coś zrobić, żeby mi wybaczyła. Tylko co?
Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. "Val" - pomyślałem i poszedłem otworzyć drzwi. Nie myliłem się - w progu stała moja kuzynka. Koło niej leżały dwie różowe walizki.
- Jesteście pewni? - spytała na przywitanie. Spojrzałem na nią pytająco, a ona pod wpływem mojego spojrzenia dodała: - No, czy jesteście pewni, że mogę się wprowadzić - wyjaśniła.
Gdybym miał udawać kogoś innego to bym odpowiedział coś w stylu "Tak, jasne. Wprowadź się i zostań tyle, ile chcesz". Ale jestem sobą. Nie toleruję kłamstwa, więc staram się nie kłamać.
- Wiesz... Jak dla mnie to mogłabyś zostać w tym swoim hotelu, ale nie chcę się bardziej kłócić z Violą, więc wchodź - powiedziałem i szerzej otworzyłem drzwi, a ręką wskazałem, żeby weszła.
- Pokłóciliście się? - spytała, gdy już weszła. Kiwnąłem twierdząco głową. - O co?
- W pewnym sensie o Ciebie - odpowiedziałem.
Wiem, że to było trochę wredne, ale taka jest prawda - pokłóciliśmy się o nią. To nie była do końca jej wina, tylko moja, ale niech wie, o co chodzi.
- Jak to?
- Tak, to - odpowiedziałem, po czym opowiedziałem jej całą historię.
- Przepraszam - odparła.
- Nie masz za co. To moja wina - stwierdziłem.
Nagle usłyszałem stukot obcasów. "Violetta" - pomyślałem i spojrzałem na schody. Nie myliłem się - to była ona. Wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle, chociaż myślałem, że to niemożliwe. A jednak.
Zeszła przywitała się z Valerią i chciała wyjść, ale ją zatrzymałem.
- Gdzie idziesz?
- Nie musisz się tym interesować - rzuciła i wyszła, a ja spuściłem głowę.
- Mam pomysł - oznajmiła moja kuzynka.
*Violetta*
Przechadzałam się po ulicach Buenos Aires. Chodziłam bez wyznaczonego celu... Dlaczego zawsze, gdy jestem szczęśliwa, coś musi to popsuć? Dlaczego nie mogę żyć pełnią życia, być szczęśliwa z Leonem, mieć święty spokój?
Po 3 godzinach wróciłam do domu. Było już ciemno, a ja bałam się chodzić po mieście tak późno...
Gdy weszłam do domu światła były pogaszone. Nacisnęłam włącznik, a moim oczom ukazał się pięknie nakryty stół, na którym leżała kolacja. Obok stał Leon. Trzymał w ręku bukiet czerwonych róż. Podszedł do mnie, po czym mi je wręczył. Patrzyłam na niego zdezorientowana.
- Wiem, że jestem głupkiem, idiotą i jeszcze długo by wymieniać. Wiem, że nie powinienem się na Ciebie obrażać. Ale wiem, też, że Cię kocham. Kocham Cię odkąd uratowałem Cię na ulicy tamtego dnia - mówił, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza wzruszenia. - Kochałem Cię za każdym razem, gdy zrywaliśmy, i gdy do siebie wracaliśmy. Kiedy wróciłaś do Buenos Aires, udawałem, że jestem zły na swoich rodziców, za kazanie nam razem pracować, ale tak naprawdę w środku skakałem ze szczęścia. Cieszyłem się, że znów Cię widzę, i że będę Cię widywać teraz codziennie. Mimo, że byłaś z Diego'iem, to ja i tak miałem nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy razem. Nie myliłem się, a teraz gdy zdałem sobie sprawę, że mogę to wszystko stracić, mam ochotę zapłacić komuś, żeby mi dokopał. Dokopał za to, że jestem takim idiotą. Wybaczysz mi?
***
Oto rozdział 36. Miał się pojawić wcześniej, ale jechałam na zakupy.
Mimo, że miałam 6 toreb z zakupami, podczas gdy moi rodzice po jednej, abrat zero, zaprzeczam, że jestem zakupoholiczką. Po prostu mam słabość do kupowania rzeczy.
Wiem, że tylko Leonetta, ale jakoś nie mam weny na inne pary.
Rozdział dedykuję anonimowi, który podpisuje się "Kasiaa". Dziękuję kochana, za to, że po prostu jesteś i czytasz :*
Następny rozdział powinien pojawić się jutro <3
Świetny rozdział, jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńSłodki Leoś <3
Buziaki
Vivien
P.S Pierwsza xD
Boskie <333333333333333333
OdpowiedzUsuńAwwwwww Leonetta :3
Ale ta glupia Val :c
Mam nadzięję, że ich pogodzisz w kolejnym rozdziale :3
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <333
Pozdrawiam
Iza Blanco <333
superr extra wspaniały i dużo by jeszcze wymieniać piszesz świetnie i pogudź leonette w następnym rozdziale dodaj jak najszybciej
OdpowiedzUsuń(ania stossel ♥♥♥)
Super!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSuperowy rozdział !!!
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz , super blog podoba mi się czytam go od początku !!! :)
Genialny rozdział !!!
OdpowiedzUsuńRewelacja!!!!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału !!!
Super;-)
OdpowiedzUsuńLeoś się postarał<33
Mam nadziej, że Viola mu wybaczy
Czekam na next:*
Cudny rozdział !!! :)
OdpowiedzUsuń