12.26.2013

One Shot: Udawana narzeczona Cz. 1

   Leon Verdas - światowej sławy inżynier, mieszkający w Los Angeles. W wieku 20 lat przejął firmę po swoim ojcu, który wraz z żoną przeniósł się do małego miasteczka, Michigan.
   Verdas ma wiele wad. W Michigan jest on miłym, pomocnym i współczującym synem. Natomiast w LA jest wrednym, samolubnym, aroganckim i surowym tyranem.
   Ma pieniądze, jest szefem bardzo dużej firmy, przez co uważa, że rządzi całym światem. Nie obchodzi go dobro swoich pracowników. Bardzo rzadko daje komuś urlop. Ma gdzieś to, czy ktoś w rodzinie umiera, czy ma urodziny... Często każe swoim pracownikom zostać w pracy po godzinach, albo w święta.
   Mimo, że jego rodzice sądzą, iż ma on stałą partnerkę, tak naprawdę bawi się kobietami. Codziennie sypia z inną dziewczyną.
   Ma 25 lat, i jak na razie, nie zanosi się na to, aby się ustatkował.


   Violetta Castillo - młoda, wrażliwa, skromna, miła i pomocna dziewczyna. Żyję skromnie i nie dużo zarabia.
   Pracuję w firmie Verdasa, na stanowisku asystentki Leona, już 3 lata. Jej szef wciąż ją poniża i wykorzystuje jej trudną sytuacje rodzinną. Często każe jej zostać po godzinach. Odkąd pracuje w jego firmie nie miała wolnego, nawet w święta.
   Gdyby nie fakt, iż ma chorego ojca i młodszą siostrę na utrzymaniu, dawno by rzuciła pracę. Stara się i jest pracowita. Jej szef to widzi, ale nigdy nie daje po sobie tego poznać. Nigdy w życiu nie powiedział dobrego słowa. Nigdy jej nie pochwalił. Wręcz przeciwnie, wciąż narzeka i krytykuje ją.
   Jej ojciec 4 lata temu miał poważny wypadek. Jeździ na wózku i nie jest w stanie pracować. Jej siostra ma 12 lat. Nie raz chciała pomóc siostrze, jednak ta zawsze powtarzała: "Jedynym Twoim obowiązkiem jest dobra nauka, żebyś mogła pracować gdzie chcesz, a nie tak jak Twoja siostra. Wtedy ludzie będą harować za Ciebie". Wierzyła w to, co mówiła.
   Violetta była dobrą staranną uczennicą. Była ambitna, i zawsze chciała osiągnąć coś w życiu.
   Gdy jej ojciec miał wypadek, miała zaledwie 19 lat. Była na drugim roku studiów. Rzuciła je, żeby pójść do pracy i utrzymać trzyosobową rodzinę.
   Tak, trzyosobową. Jej mama umarła na raka, gdy ta miała 12 lat. Jej siostra była jeszcze bardzo malutka. Stało się to kilka dni po pierwszych urodzinach małej Suzanne, młodszej pociechy małżeństwa.
   German sam wychował obydwie córki na porządne dziewczyny. Zawsze był silny i nigdy się nie poddawał, ani przez chwilę nie pomyślał, żeby oddać córki do adopcji lub coś podobnego.


   Tego dnia Leon przyszedł do pracy dopiero o 11:00, podczas, gdy jego młoda asystentka tyra już od 7:00 rano.
   Wszedł do gabinetu z nikim się nie witając i usiadł przy swoim bardzo drogim biurku. Nagle zadzwonił jego telefon. Szatyn wyjął, z kieszeni swoich spodni, czerwonego iPhon'a i nacisnął zieloną słuchawkę.
   Okazało się, że jego matka w ten weekend obchodzi swoje urodziny. O czym szatyn, oczywiście zapomniał.
   Elizabeth była bardzo dobrą kobietą w przeciwieństwie do swojego męża. To właśnie w William'a wdał się Leon.
   Elizabeth miała piękne, długie, blond włosy. Jej figura była idealna, poza tym miała długie zgrabne nogi. Nie jeden kawaler się o nią ubiegał. Ta jednak kochała, kocha i zawsze będzie kochać tylko William'a. Mimo jego paskudnego charakteru.
   Okazało się, że jedynym prezentem, jaki chciała otrzymać matka Leona, było poznanie jego narzeczonej.
   I tutaj jest problem. A mianowicie - ta narzeczona nie istnieje.
   Verdas, mimo swojego charakteru, bardzo kochał swoją matkę, i nigdy nie chciał jej zranić.
   Nie miał pojęcia, co ma teraz zrobić. Przecież nie może, ani powiedzieć prawdy, ani nie przyjeżdżać. Obydwie opcję złamałyby serce kobiecie.
   Jego rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknął, a do gabinetu weszła jego asystentka.
- Dzień Dobry - przywitała się, po czym podeszła do biurka i położyła na nim filiżankę gorącej kawy. Verdas tymczasem siedział z twarzą schowaną w dłoniach. - Coś się stało? - zaniepokoiła się. Mimo tego, jak traktuje ją Leon, nie potrafiła przejść koło niego obojętnie. Wieczorem, w domu, wyklinała go i wyzywała sama do siebie od różnych, jednak gdy komuś w pobliżu coś się dzieje, szatynka musi temu komuś pomóc. Nie zważając na to jaki ma charakter, czy co zrobił.
- Nie, tylko głowa mi pęka - oznajmił. Nie kłamał. Na samą myśl, o tym, że może zranić osobę najbliższą jego sercu, robiło mu się źle. Trudno w to uwierzyć, ale to cała prawda. Verdas ma wiele twarzy i to on decyduje komu chce, którą z nich, pokazać.
- Proszę poczekać, mam w torebce, coś na ból głowy - powiedziała Castillo i wyszła z gabinetu.
   Po kilku minutach wróciła z tabletkami.
- Proszę - odparła, podając szefowi opakowanie do ręki. - Mi to zawsze pomaga - dodała, zauważając, jak Leon patrzy się na tabletki.
   Po chwili wziął jedną z nich.
   Violetta już miała wychodzić z gabinetu swojego szefa, gdy Verdasa olśniło.
- Castillo, zaczekaj! - rozkazał, a szatynka od razu się zatrzymała i obróciła w jego stronę. - Zależy Ci na tej pracy? - spytał, na co Violetta niepewnie kiwnęła twierdząco głową. - W takim razie mam dla Ciebie propozycję. Siadaj - oznajmił.
   Szatynka zajęła miejsce na krześle przy biurku, na przeciwko szefa. Leon uczynił to samo. Usiadł na obrotowym siedzeniu i zaczął mówić:
- W ten weekend, nie idziesz do pracy.
- Mam wolne? - upewniła się uradowana już, Violetta. Nie pamięta dnia, w którym miała urlop, albo mogła chociaż godzinę szybciej wrócić do domu.
- Nie - zgasił jej entuzjazm.
- Ale... jak to? Nie rozumiem - stwierdziła.
- Mam dla Ciebie propozycję - oznajmił.
- Jaką?
- Pojedziesz ze mną do Michigan - powiedział.
- Po co? - nadal zadawała pytania.
- Powiem tak, jeśli będziesz przez weekend udawała moją narzeczoną przed moimi rodzicami, na urodzinach mojej matki, ja w zamian dam Ci premię - wytłumaczył jej.
- Co? Przecież ja nie jestem jakąś prostytutką - broniła się, w miarę grzecznie, Castillo.
- Przecież nie będziesz miała iść ze mną do łóżka. Po prostu poudajesz, że jesteśmy razem - próbował ją namówić Verdas.
- Nie, przepraszam, ale nie mogę - odparła spokojnie Violetta, i już miała wychodzić, gdy Leon ją zatrzymał.
- Wiem, że utrzymujesz młodszą siostrę i chorego ojca, kalekę - oznajmił, jak zwykle pewny siebie, szatyn.
- Co to ma do rzeczy? - spytała, odwracając się w stronę swojego szefa.
- Jeśli nie zgodzisz się na moją propozycję, zwolnię Cię z pracy i nie będziesz miała pieniędzy na ich utrzymanie. Przecież sama wiesz jak trudno jest znaleźć źródło zarobku. Przecież przez rok szukałaś pracy - żerował na jej trudnej sytuacji rodzinnej, Leon.
- Nie może pan tego...
- Mogę, jestem Twoim szefem i mogę Cię zwolnić nawet, za to, że nie zawiązałaś sobie buta, a co dopiero za nie wykonanie polecenia służbowego - przerwał jej Verdas.
   Szatynka milczała. Nie wiedziała, co ma mu powiedzieć.
- Zróbmy tak, masz do jutra czas na przemyślenie tego, albo udajesz moją narzeczoną, albo wylatujesz z pracy. Dziękuję, to wszystko - rzucił Leon, po czym wziął do ręki jakieś papiery.
 

   Po zakończeniu pracy Violetta wróciła do domu. Już u progu przywitała ją, zawsze radosna, Suzanne. Szatynka wzięła siostrę na ręce i uściskała. Zawsze starała się ukrywać swoje uczucia przed siostrzyczką i ojcem.
- Co u Ciebie, Śnieżko? - zaciekawiła się szatynka.

   "Śnieżka" - tak mówiła na swoją siostrę. Nie ze względu na miłość do książki i bajki, o księżniczce, a ze względu na bladą cerę i czarne, długie włosy.
- Dostałam dzisiaj 6 z matematyki - pochwaliła się.
- Widzisz, a tak narzekałaś na nauczycielkę. Mówiłam, że będzie dobrze.
- I miałaś rację, czemu Ty zawsze masz rację?
- Nie zawsze, Śnieżko, nie zawsze. Gdzie tata? - spytała.
- Śpi, dzisiaj był u niego lekarz.
- Coś się stało? - zaniepokoiła się.
- Była tu pani Grace i tatuś źle się poczuł, więc zadzwoniła po lekarza - odpowiedziała Suzanne.
   Pani Grace to sąsiadka rodziny Castillo. Dobra dusza, która zawsze służy pomocą. Nie raz opiekowała się "Śnieżką" i Germanem, gdy Violetta musiała zostać po godzinach w pracy.
   Szatynka otworzyła drzwi sypialni swojego ojca - spał. Delikatnie zamknęła pokój i wróciła do siostry.
- Violu, czy tata umrze? - spytała ze łzami w oczach Suzanne.
- Nawet tak, nie mów. Tata nigdy nie umrze. Nawet, gdy nie będzie go przy nas pozostanie w naszych sercach i będzie nas pilnował, z nieba - powiedziała szatynka, całując siostrę w czoło.
   Po przypilnowaniu Suzanne, i położeniu jej do łóżka, Violetta wróciła do swojej sypialni. Przed zaśnięciem dostałą SMS-a od swojego szefa. W treści wiadomości była napisana dość spora suma pieniędzy i podpis: "Tyle pieniędzy dostaniesz za pomoc".


   Rano, gdy szatynka przyszła do biura od razu skierowała się do gabinetu szefa. Zapukała do drzwi i weszła.
- Podjęłam decyzję - oznajmiła.
- I?

***
Coś mnie natchnęło i postanowiłam napisać One Shot'a.
Wiem, że za pewne czekacie teraz na rozdział, ale jeśli ten OS wyjdzie mi tak jakbym chciała to będzie na prawdę fajny.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Chciałam być oryginalna i mam nadzieję, że mi się to udało.
Nwm jak wy, ale ja jeszcze takiego OS nie czytałam.
Zachęcam do komentowania ;*
Druga część powinna być jutro, ale nie obiecuję ^_^

19 komentarzy:

  1. Boski:-)
    Przyznaj się oglądałaś wieczorem film Narzeczony mimo woli:-D:-D
    Jezuniu jak mogłaś z kończyć w takim momęcie, czekam na następną część;-)
    Buziaczki:-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oglądałam po raz setny
      Kurcze myślałam że nikt się niwt kapnie
      Jesteś Q zbyt mądra

      Usuń
    2. Ja też oglądałam ten film. Uwielbiam go<3<3
      Dodasz dzisiaj drugą część?? Ploseee:-*

      Usuń
    3. Ja również oglądałam ten film. Chciałam także napisać one parta na
      podstawie tego filmu. xD

      Usuń
    4. To napisz tb na pewno wyjdzie to lepiej

      Usuń
  2. Czy będzie druga część ?
    Ps. Super OS

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ♥♥♥
    Nie czytałam jeszcze takiej historii :D Jestem pozytywnie zaskoczona ☺
    Czekam na drugą część :d

    OdpowiedzUsuń
  4. super naprawdę super dodaj dziś następną część plis :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem szczerze, że pierwszy raz czytałam taką ,,opowieść,,.
    Jest genialny :D
    Ale dlaczego skończyłaś w takim momencie.??
    Czekam na następną część :D

    ~Holly

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski <333
    Błagam Cię dawaj dziś kolejny bo nie wytrzymam <333
    Twój OS jest taki hmm... inny ale w pozytywnym sensie <33
    Mam nadzieję, że kolejny pojawi się dziś.
    PS. proszę zdejmij weryfikację obrazkową.
    Buziaczki :****
    Iza Blanco <3333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, nawet nie wiedziałam, że mam tą weryfikację xd

      Usuń
  7. Super Os !!!
    matko GENIALNY , CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA KOLEJNĄ CZĘŚĆ , JESTEM BARDZO CIEKAWA , CO BĘDZIE DALEJ !!!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. matko świetny, czekam na 2 czesc !!

    OdpowiedzUsuń
  9. http://jortini-lovee.blogspot.com
    Zapraszam do mnie
    CUDOOOO!!
    Dawaj dziś nexta plose !!! :')

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny one-shot
    Ale przyznaj się inspiracją było 'Narzeczony mimo woli'?

    OdpowiedzUsuń
  11. Skopiowałaś z innego bloga bo czytałam prawie identyczny chyba że ktoś od cb skopiował :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby ten blog to "Give Me love" ?
      To także jej blog xd

      Usuń
    2. Nie to nie był ten blog . Tylko inny

      Usuń