11.02.2013

Rozdział 11: Zostańmy przyjaciółmi

Leon
Gdy tylko usłyszałem w telefonie tego bandytę wybiegłem z kawiarni bez słowa. Szybko wsiadłem do samochodu i pojechałem do miejsca, w którym więżą Violettę. Zobaczyłem tam otwartą szopę. Chciałem poczekać, aż ci mężczyźni stamtąd wyjdą, ale po chwili ujrzałem jak ją obmacują. Nie mogłem na to pozwolić, więc wbiegłem tam i kazałem im ją puścić.
- Ooo, proszę. Któż tu się zjawił? Trochę ci to zajęło.- powiedział jeden z bandytów
- Właśnie sprawdzaliśmy jak twojej dziuni idzie w te klocki.- dodał drugi
- Po co wam ona?! Przecież chcecie mojego ojca!
- Jeszcze się nie domyślasz?- spytał spokojnie- W takim razie ci to wytłumaczę. Chcieliśmy twojego ojca, ale uznaliśmy, że z ciebie będzie więcej pożytku. Niestety wyjechaliście. Na początku chcieliśmy ją tylko trochę postraszyć, ale to nie zadziałało. Porwaliśmy ją więc i w końcu się pojawiłeś.
- Niestety pojawiłeś się w nieodpowiednim momencie, więc poczekaj na zewnątrz, aż z nią skończymy. Chyba, że chcesz popatrzeć- teraz to przegiął. Nie wytrzymałem i walnąłem go z pięści. Chwile się biliśmy, aż obydwoje leżeli. Mi tylko leciała krew z nosa. I, że to ich bali się moi rodzice? Jeszcze w samochodzie zadzwoniłem po policję, która nadal się nie pojawiła. I jak tu można na nich liczyć? Szybko podbiegłem do Violetty i ją uwolniłem.
- Nic ci nie jest? Masz weź moją kurtkę. - powiedziałem po czym podałem jej moją czarną skórę. Ona nic nie powiedziała tylko zrobiła to o co ją prosiłem.
- Chodź odwiozę cie do domu.- oznajmiłem i zaprowadziłem ją do samochodu.
Przez pierwszą połowę drogi nie rozmawialiśmy. W końcu przerwałem niezręczną ciszę:
- Coś ci zrobili?- zapytałem zmartwiony
- Nie, dzięki tobie nie zdążyli. - powiedziała po czym znów nastała krępująca cisza
- To dlatego wyjechałeś? Kim byli ci ludzie? Powiedz mi wreszcie.
- Mój ojciec wpakował się w lewe interesy z tymi ludźmi.-zacząłem- I kiedy chciał się wycofać okazało się, że ci ludzie są niebezpieczni. Policja kazała nam na jakiś czas wyjechać z kraju. Mieliśmy wrócić do kraju po ich złapaniu.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Przecież bym zrozumiała. - mówiła płacząc
- Policja zakazała nam kogokolwiek informować o wyjeździe, bo wtedy ta osoba byłaby w niebezpieczeństwie. Pablo powiedziałem tylko, że muszę wyjechać i wypisać się ze Studio, a Larze kazałem to przekazać szefostwu toru. 
- A dlaczego teraz przyjechałeś?- zadała kolejne pytanie
- Fran dzwoniła kilka dni temu i mówiła, że dostałaś list z groźbami. Mogę teraz ja zadać ci pytanie?
- Jakie?
- Dlaczego nie poinformowałaś mnie o tym liście z groźbami?
- Nie wiem. Za bardzo się bałam. Nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. - powiedziała po czym zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Po usłyszeniu tych słów szybko zjechałem na bok, zatrzymałem samochód i ją przytuliłem. Ona się nie sprzeciwiała tylko mocno we mnie wtuliła. Gdy tylko przekroczyliśmy próg jej drzwi wszyscy mieszkańcy tego domu po kolei ją ściskali. Później kiedy Violetta poszła do pokoju jej ojciec poprosił mnie o rozmowę. Opowiedziałem mu o wszystkim.
- Bardzo ci dziękuje, że uratowałeś Violettę. Pamiętaj, że jakby ci czegoś brakowało to możesz na nas liczyć. - powiedział pan Castillo
- Dziękuje panu. Muszę już iść. - powiedziałem po czym wyszedłem i pojechałem do domu.

Violetta
Po przywitaniu się ze wszystkimi poszłam do pokoju. Przed zaśnięciem jak zwykle opisałam swój dzień w pamiętniku. Szykowałam się już do spania, ale zaczęłam myśleć o Leonie. Po jego wyjeździe myślałam, że jeśli kiedykolwiek wróci to nie będę chciała go widzieć. Sytuacja się zmieniła. Teraz już wiem, że wyjechał po to, by mnie chronić. Uratował mnie. Gdyby nie on to ci ludzie... Będę mu za to wdzięczna do końca życia. Tęskniłam za nim. Za jego ciepłem, które czułam za każdym razem, gdy mnie przytulał. Chciałabym do niego wrócić. Angie powiedziała, że lepiej będzie jak jutro nie pójdę do Studio. W takim razie odwiedzę Leona i z nim o tym porozmawiam.
Rano, gdy już wstałam, umyłam się, ubrałam zeszłam na śniadanie.
- Witaj Olgo. - przywitałam się z gosposią
- Witaj Violetko. - powiedziała i przybiegła do mnie, by mnie przytulić, po czym dodała- I jak się czujesz? Co byś zjadła?
- Dobrz Olgito. Przecież oni nie zdążyli mi tak naprawdę nic zrobić.
- Dobrze, dobrze siadaj do stołu. Zaraz podam śniadanie, a później upiekę ci twoje ulubione czekoladowe ciasto.
- Nie trzeba.
- Oj, trzeba, trzeba.
Śniadanie jedliśmy w ciszy, aż w końcu mój tata się odezwał:
- Violu, Ramallo już szuka dla ciebie jakiegoś świetnego psychologa. - oznajmił
- Ale ja nie pójdę od żadnego psychologa! - oburzyłam się 
- Musisz po takich przeżyciach.
- Nigdzie nie pójdę!- powiedziałam i wybiegłam z domu. 
Pobiegłam do Leona. Kiedy już byłam pod jego drzwiami stchórzyłam. Odwróciłam się i już chciałam wracać, ale usłyszałam za plecami znajomy głos.

Leon
Wiem, że ja i Violetta nie możemy być razem. Za bardzo ja zraniłem i teraz nie będzie jej łatwo mi zaufać. Postanowiłem ją odwiedzić. Dzisiaj pewnie nie poszła do Studio. Wyszedłem i zobaczyłem ją.
- Violetta! - krzyknąłem
- Ooo Leon. Co tu robisz? - zapytała udając głupią
- Yyy, mieszkam?
- A no tak, zapomniałam. - ta jasne zapomniała gdzie mieszka jej chło... były chłopak.
- Przecież wiem, że przyszłaś tu do mnie wejdź. - powiedziałem i wskazałem na drzwi.
- No więc co cię do mnie sprowadza? - spytałem chociaż znałem odpowiedź
- Myślałam o nas i... - przerwałem jej
- Ja też o nas myślałem i wiem, że cię zraniłem i nie będziesz w stanie mi już zaufać. Dlatego lepiej będzie jak zostaniemy przyjaciółmi. - oznajmiłem jej
- Tak, tak będzie lepiej. Przepraszam, muszę już iść- powiedziała i wyszła z mojego domu.

Violetta
Czyli jednak woli, abyśmy zostali przyjaciółmi... Mimo, że chciałabym być kimś więcej uszanuje jego decyzję. Gdy wróciłam do domu czekała już tam policja by spisać moje zeznania. Reszta dnia minęła spokojnie. Wygadałam się przed Angie, a wieczorem zadzwoniłam do Leona. Po co? Nie mam pojęcia. Może po prostu chciałam usłyszeć jego głos?
L.: Halo? Violetta? Coś się stało?
V.: Nie, po prostu chciałam cię usłyszeć.
L.: Jak się czujesz?
V.: Dobrze, jutro już idę do Studio.
L.: Fajnie.
V.: A ty?
L.: Co ja ?
V.: Wrócisz do Studio? 
L.: Jeszcze nie wiem.
V.: Zastanów się nad tym. Cała paczka za tobą tęskni. Nawet Beto ostatnio mówił, że brakuje mu jego ulubionego pianisty.
L.: Muszę już kończyć. Dobranoc.
V.: Dobranoc Leonie.



Natalia
Maxi chciał się ze mną spotkać w parku. Pewnie chce mnie przeprosić. Poszłam w umówione miejsce, a to co tam zobaczyłam ścięło mnie z nóg.          









******
Tak wiem jestem zła. Niszczę Leonettę, Naxi i moich złośliwości nie koniec. Zastanawiam się, czy nie zawiesić bloga. Mam mało komentarzy nie wiem jaka jest wasza opinia o moim blogu i zastanawiam się czy jest sens ciągnąć to dalej :(

4 komentarze: