9.04.2014

Rozdział 24: Jak to się stało?

Siedzę i wyglądam przez okno. Zastanawiam się, jak daleko jest szpital, i jak długo już jadę. Mam wrażenie, że to cała wieczność.
     Udało mi się wziąć urlop. Nie wspominałam o prawdziwym powodzie; to by było niedorzeczne i od razu zaczęłyby się niepotrzebne pytania. Powiedziałam więc, że jadę do ojca, co po części jest prawdą. Nie widziałam go odkąd wyjechałam i dzisiaj go też nie zastałam. Zastanawiam się, czy to dobrze, czy źle. Na szczęście wciąż zostawia klucze w tym samym miejscu, więc weszłam, zostawiłam walizkę i ruszyłam do szpitala.
     Po jakiejś godzinie dojeżdżam. Płacę szybko taksówkarzowi  i dosłownie wbiegam do szpitala. Podchodzę do recepcji i spoglądam na blondynkę za biurkiem. Jest zajęta czymś w komputerze, więc chrząkam.
     - Tak, słucham? - pyta cieniutkim głosikiem. - W czym mogę pomóc?
     - Leon Verdas - odpowiadam szybko. - Gdzie leży Leon Verdas?
     - A kim pani dla niego jest?
     Nie rozważałam wcześniej tego pytania. Jeśli powiem prawdę - jak to, że jestem jego byłą kochanką lub przyjaciółką - nie wpuści mnie. Ale nie mogę powiedzieć, że jestem jego żoną czy dziewczyną. Z pewnością miała okazję poznać Francescę.
     Francesca! Dlaczego ja o niej nie pomyślałam? Jak mogłam być taka głupia?
     - Violetta? - słyszę i od razu wiem, że wykrakałam. To z pewnością głos nikogo innego, jak Francesca. Odwracam się więc niepewnie i spoglądam na nią. - Co ty tutaj robisz?
     - Ja... eee... - Przerywam i zaczynam szukać jakiejś bardzo dobrej wymówki. - Przyjechałam, żeby sprawdzić... co z Leonem. Eee... Nikt nic nam nie mówi, a cała firma się martwi, więc... wysłali mnie tutaj, żebym na własne oczy to zobaczyła.
     - Nie szkoda ci pieniędzy? Transport, nocleg? - pyta, ale widzę, że mi uwierzyła. Nie wiem jak to się stało, ale na pierwszy rzut oka widać, że to kupiła.
     - Nie, kosztami się nie przejmuj. Firma... się złożyła - uśmiecham się niepewnie. - Nie mów tylko nic teściowi. Nie wie, że tu jestem i nie jestem pewna, jak by to przyjął...
     Dopiero teraz zauważam, że nie ma na twarzy ani trochę makijażu. Jej oczy są z kolei napuchnięte; zapewne od płaczu. Uczesana jest w byle jaki kitek, a ubrana w leginsy i zwykłą, luźną koszulkę. Dostrzegam, że jej brzuch jest dużo bardziej widoczny.
     - Co z nim? - zadaję niepewnie pytanie po chwili.
     W odpowiedzi zaczyna płakać. Nie wiem, dlaczego to robię, ale podchodzę i ją do siebie przytulam. Stwierdzam po prostu, że tego właśnie potrzebuje. Jest tu kompletnie sama, jej mąż - którego kocha - leży w śpiączce i nawet nie wiadomo, czy się obudzi. Musi być załamana. I z pewnością potrzebuje właśnie tego, aby do kogoś się przytulić i ktoś mógł ją pocieszyć.
     - Będzie dobrze - szepczę. - Zobaczysz, niedługo się obudzi i wszystko wróci do normy.
     - Nie widziałaś, w jakim jest stanie - odpowiada przez łzy. W mojej głowie pojawiają się najgorsze obrazy Leona. Widzę go zmasakrowanego, jak jest cały w krwi, a rany są tak wielkie, że gdyby ktoś mi nie powiedział, że to on, nie poznałabym go.


* * *


     Po kilku minutach udaje mi się w miarę uspokoić Włoszkę i siedzimy w małej kafejce. Chciałam od razu tam wejść, ale w tej chwili ma jakieś badania. Czekam więc z nią, popijając wodę. Od ludzi w firmie można się bardzo mało dowiedzieć. Najwięcej wie ojciec Leona, który zajmuje się przełożeniem wszystkich najmniej ważnych spotkań, aby móc tu przyjechać. 
    Postanawiam zadać pytanie, które nie daje mi spokoju. Boję się, że Francesca znowu wybuchnie płaczem, ale muszę o to zapytać.
    - Jak to się stało?
    Widzę po jej twarzy, że nie chce za bardzo o tym opowiadać. Nie dziwię się jej. Dostrzegam, że walczy sama z sobą, aby się nie rozpłakać i mi opowiedzieć. W końcu udaje się jej coś powiedzieć.
     - Leon jechał do pracy i... na skrzyżowaniu jakiś młody chłopak wjechał prosto w jego samochód od strony kierowcy. Leon nie popełnił żadnego błędu, to ten dzieciak powinien stać. - Chowa twarzy w dłoniach. - Ledwo udało mu się przeżyć... Gdyby nie szybka interwencja już by nie żył.
     Chwilę mi zajmuje aż przyswoję wszystkie słowa brunetki. Leon mógł umrzeć. I to z winy jakiegoś dzieciaka. Mogło go nie być już na tym świecie. Mogłabym go już więcej nie zobaczyć, jak się uśmiecha. Nie słyszeć...
     Nadal zresztą nie jest powiedziane, że tak się nie stanie. Nie wiadomo, czy przeżyje. Boże.
     Zakrywam dłońmi twarz i powstrzymuję się, aby się nie rozpłakać. Nie mogę tego zrobić teraz, przy Fran. Wyciągam rękę i zdejmuję dłoń brunetki z jej twarzy. 
     - Wszystko będzie dobrze - zapewniam ją, choć sama nie do końca w to wierzę. - Pamiętaj, że nie możesz się denerwować. Leon się obudzi, prędzej czy później, a ty musisz zadbać o to, aby miał potem możliwość zobaczenia waszego synka; całego i zdrowego.
     Zanim odpowiada do pomieszczenia wchodzi pielęgniarka, oznajmiająca, że możemy go zobaczyć. Wychodzimy więc i kierujemy się do odpowiedniej sali. Brunetka wchodzi pierwsza. Ja staję jeszcze i biorę głęboki wdech. Następnie wydycham powietrze i niepewnie wchodzę.
     Widzę go. Jest podpięty do przeróżnych maszyn i leży. Wygląda jakby już umarł. Na twarzy ma parę ran, na rękach i tej części klatki piersiowej, którą mogę ujrzeć również. Na krześle obok łóżku siada brunetka. Podchodzę bliżej. Nie ukrywam, że takiego widoku się nie spodziewałam.
     - Teraz rozumiesz? - chrypie Włoszka. Przenoszę na nią wzrok, ale nie odpowiadam.


* * *


     Kiedy wracam do domu ojca, zastaję go. Staje w progu, gdy słyszy, że wchodzę. Widzę, że jest wyraźnie zdziwiony akurat moją obecnością. Nie dziwię mu się, nie kontaktowaliśmy się od lat. Zapewne jestem ostatnią osobą, której by się tu spodziewał. 
     W ogóle się nie zmienił. Wciąż ma tą swoją siwą bródkę, taką samą fryzurę i granatowy sweter bez golfu, który dostał ode mnie kiedyś na urodziny. Chcę się uśmiechnąć na ten widok i powiedzieć coś, ale czuję, że muszę w końcu przestań udawać tą twardą, mogę to teraz zrobić. 
     Z moich oczu automatycznie zaczynają płynąć łzy i tylko spoglądam na niego.
     - On może umrzeć - mamroczę cicho. Tata mimo, iż nie wie o kogo mi chodzi, podchodzi i przytula mnie do siebie.


* * *


     Siedzę na kanapie pod kocem, pijąc ulubioną herbatę. Tata siedzi po drugiej stronie i co jakiś czas pyta, czy czegoś nie potrzebuję. Opowiedziałam mu o wszystkim. Zupełnie zapomniałam, dlaczego wyjechałam i się z nim nie kontaktowałam. Mówiłam, tak jakby wciąż było między nami wspaniale, jakby nigdy nie rozwiódł się z mamą, a ja wciąż byłabym jego "córeczką tatusia". 
      Po około godzinie udało mi się opanować płacz i po prostu siedzę, rozmawiając z nim. Ku mojemu zdziwieniu - nie ocenia mnie. Po prostu mnie wspiera. Nie powtarza tylko, że to złe i powinnam zerwać z nim kontakt, bo ma żonę i spodziewa się dziecka. Mówi jakby to było coś zupełnie odpowiedniego.
      Po jakimś czasie wzdycha głośno.
      - W coś ty się wpakowała, Ola? - pyta. Uśmiecham się w duchu na dźwięk wypowiadanego przez niego "Ola". Tylko on tak mówił, tylko on skracał nawet skrócenie mojego imienia. I tylko gdy on to wypowiada, ma to dla mnie jakieś znaczenie.
      - Nie wiem, tatusiu - odpowiadam i ponownie się przytulam.

* * *

I tak oto prezentuje się 24 :) Uważam, że jest dużo lepsza od 23 (i mam nadzieję, że wy też tak myślcie. Od razu mówię, że skupię się przez 3-5 rozdziałów na relacjach Vilu i jej ojca lub Vilu i Fran. Leon sobie śpi i tak póki co zostanie ^^. I nie mówię, że się obudzi ;D Happy end'y są przereklamowane! XDD Ale czy doczekacie się go tutaj... Pożyjemy, zobaczymy :P Wiem, że Leon, szpital, śpiączka itd. są przereklamowane. W 3/4 ff można to znaleźć, ale postaram się aby u mnie było to w miarę oryginalne :)
Jak tam w nowy rok szkolny? Czy tylko ja po 3 dniach mam już dość? :D Mam już pozapowiadane kartkówki, zadania domowe i nauczyciele gadają już o maturze ;| Co z tego, że jestem w pierwszej klasie, no nie? :X Dzisiaj nie miałam przedsiębiorczości, więc napisałam ten oto rozdział, ale nie przyzwyczajajcie się, że będzie tak co tydzień ;P To tylko wyjątek od zasady, iż rozdziały będą pojawiały się zazwyczaj w weekendy ;))

Czekam na opinie :*

Nicol :*

50 koemntarzy = Rozdział 25

26 komentarzy:

  1. Pierwsza!!
    Jest świetny! Nie wiem czemu,ale żal mi Violi a nie Francesci. Leoś biedactwo.
    Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. zajęte! vivien ;b

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne <33
    Też mam dość już szkoły !
    Jak można było ją wogule wymyślić ?!
    Szkoła to zło :O
    Czekam na nexta <3

    Krótko bo praca domowa :(

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział!!!!!!!
    też mam już dość szkoły!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny :)
    Leoś w śpiączce i to przez jakiegoś dzieciaka :( Viola się martwi i pociesza Fran ;3 Poszła do taty i teraz to on ją wspiera. Ja tam bym chciała Happy end :D Mam nadzieję, że wszystko się ułoży dobrze ;) Ja też mam już dość szkoły : / Czekam na kolejny rozdział ;***
    Pozdrawiam <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział jak zawsze , masz talent do pisania :)
    Leon biedaczek :///
    Viola ładnie się zachowuję w stosunku do Fran :)
    Matko szkoła ! Tragedia też już mam dość , tyle lekcji , nauki - umieram :///
    Dzięki Bogu jutro już piąteczek <3
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby piateczek, ale ja o 16 kończę :///

      Usuń
    2. Ja w piątek akurat o 14 , ale np we środę mam do 16 :/// a we wtorek 9 lekcji !! koszmar !

      Usuń
  7. Superowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Super!
    Na serio Ola?
    Też mam dość!!Mamy zapowiedziane 4 diagnozy!!Nauczyciele już trują o teście po gimnazjum,a co do diagnoz,to po cholerę?Przecież parę miesięcy temu pisaliśmy sprawdzian szóstoklasisty!!
    Co,przez wakacje inteligęcja się zmniejszyła?Kompletnie walnięte.
    Już nam tyle zadali,że niedawno skończyłam je robić,ale to bez matmy,bo z nią to bym do rana nie zdążyła!!Z innej beczki,w książce do polskiego mamy fragmenty książek Eragon i jeszcze Władca Pierścieni.
    Dobra,a wracając do rozdziału to jest super!Czy ja się czasem nie rozpisałam?Ok,to do następnego.
    Życzę dużo weny i czekam na nexta<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzieki za rozdzial . Jest po prostu ......cudowny.
    Pozdrawiam. Jula

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudo !!
    Czekam na next !! ~ Julka ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny ♥
    Viola przyleciała do Leona ^^
    Oby się szybko obudził ♥
    Ale o jej relacjach z Fran i jej ojcem też chętnie poczytam ;)
    Jestem ciekawa jak to wszystko rozstrzygniesz - nie chcę, żeby Fran baaardzooo cierpiała ;c
    A jak Leosiek się obudzi to BUM! A tu Viola ♥
    Czekam na następny ;*
    Katarina

    OdpowiedzUsuń
  12. Supcio. Powodzenia w szkole
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniały , cudowny :*
    Nie mogę się doczekać nextu
    Weny życze :*
    A i jeszcze powodzenia w szkole i nauce! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajny rozdział :)
    http://amor-grande-todo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. bardzo fajny blog. niedawno zaczełam czytać i tak się wciągnełam ze jestem na bieżąco. czekam na następne.
    Pozdrawiam i powodzenia w szkole. :-)

    OdpowiedzUsuń